Blog Doktora No

Blog geeka o komiksach, filmie, anime oraz nauce i technice - A Geek's blog about anime, film, sci and tech

„Filmy na cenzurowanym” („This Film is Not Yet Rated”)

Czy w demokratycznym państwie, które szczyci się tym, że wolność słowa ma wpisaną na samym szczycie swej konstytucji, może istnieć cenzura? Jak pokazuje niezależny film dokumentalny „This Film is not yet Rated” w reżyserii Kirbiego Dicka, może, tylko ma postać bardziej subtelną, bo opartą o opartej o system klasyfikacji wiekowej filmów opracowany przez MPAA, amerykańskie stowarzyszenie przemysłu filmowego, przyznawane konkretnym filmom przez działającą w tajemnicy radę, oficjalnie składającą się z reprezentatywnej próbki amerykańskich rodziców.

Ten amerykański system klasyfikacji wiekowej opiera się na skrótach literowych, oznaczających dopuszczalny wiek odbiorców danego obrazu. A więc mamy kategorię G („General Audiences”), czyli bez ograniczeń wiekowych, PG („Parental Guidance”), czyli odpowiednik „za zgodą rodziców” (żółty trójkąt w polskiej TV), PG-13 – to samo co PG ale nie dla młodszych niż 13 lat, R – „Restricted”, czyli nie dla osób poniżej 13 lat, a dla starszych nastolatków tylko pod opieką rodziców, i NC-17 czyli „tylko dla dorosłych” (która zastąpiła symbol „X”, gdyż był powszechnie kojarzony z pornografią).

Trailer:

Dlaczego te kategorie są tak istotne? Wlepienie filmowi kategorii NC-17 oznacza jego „śmierć cywilną” w systemie dystrybucji filmowej w USA, bo menadżerowie studiów i sieci kin nie będą chcieli dystrybuować tak stygmatyzowanych filmów, co ogranicza ich reklamę  i ujemnie wpływa na ich wyniki finansowe.

Kirby Dick, poprzez wywiady z ludźmi ze środowiska filmowego (min. reżyserami Darrenem Aronofsky’m), prawnikami, krytykami filmowymi i dziennikarzami, pokazuje zasady funkcjonowania tej organizacji, wykazując pokrętność i nieostrość zasad przyznawania kategorii „dozwolone od…” dla amerykańskich filmów, obnażając przy tym nieprzejrzystość organizacji, niereprezentatywność i hipokryzje członków tej rady przyznającej kategorię wiekowe.

Osią filmu jest dochodzenie prywatnych detektywów wynajętych przez Dicka, których zadaniem było ujawnienie tożsamości członków rady. W jednej ze scen widać, jak detektywi odnajdują w śmietniku członka tego gremium formularze z ocenami filmów, pełne absurdalnego dzielenia włosa na czworo, czyli min. liczenia konkretnych przekleństw. Z biegiem dochodzenia wyszło na jaw, że członkowie rady przyznającej kategorie filmowej to najczęściej ludzie ludzie w średnim wieku, posiadający dorosłe już dzieci, których z tego względu trudno uznać za reprezentatywną próbkę.

Jak łatwo się domyśleć, amerykańska „cenzura” (w cudzysłowu, bo nie jest to cenzura w ścisłym tego słowa znaczeniu) filmowa najbardziej „szaleje” w obszarze seksu. Krwawa przemoc jest „ok” dla członków rady (o ile nie ma krwi), podczas gdy seks – niezależnie od kontekstu – jest zawsze podstawą do wywyndowania kategorii wiekowej. I to z różnych względów, min. dlatego że „kobiecy orgazm jest za długi”, lub ze względu na „ogólną wymowę filmu” (jak w przypadku „American Psycho”) co powoduje że twórcy muszą przemontować materiał tak, aby uzyskać bardziej łagodną kategorię (i co za tym idzie, łatwiejszą dystrybucje filmu). Z kolei „nienormalne zachowania” (min. homoseksualizm, fetysze, czy  nawet seks starszych ludzi) gwarantują na bank wlepienie kategorii NC-17 dla filmu.

Nieco bardziej śmiała erotyka – nawet jeśli jest pokazana w kontekście szczerej, i głębokiej intymnej więzi między bohaterami filmu – może być, według MPAA, szkodliwa dla młodzieży, gdy tymczasem obleśne, prostackie i szambiarskie (ale unikające pokazywania nagości) komedie obyczajowe dla nastolatków w stylu „American Pie” dostają niższe kategorie wiekowe. Pomijając kwestie hipokryzji obyczajowej, mizogini i pruderii, sprawa jest – według mnie – jasna i prosta z jednego powodu: MPAA nie ma problemów z tandetną i wulgarną erotyką, gdy jest ona obecna w filmie tworzonym przez dużą wytwórnie dla szerokiej publiczności, bo to przynosi duże zyski owym wytwórniom, które są z kolei członkami MPAA.

Jednocześnie bezmyślna przemoc, która jest w w filmach pokazana jako seria fajnych eksplozji i strzelanin, z pominięciem bólu, cierpienia i konsekwencji politycznych, społecznych, osobistych itp. jest tolerowana właśnie z tego samego powodu – bo po prostu ułatwia sprzedawanie filmów grupie docelowej. Tymczasem w Europie ograniczenia wiekowe są najczęściej stosowane odwrotnie niż w USA – właśnie ze względu na sceny przemocy, a w szczególności przemocy na tle seksualnym, a nie samego seksu.

Zresztą sama kategoria PG-13 to prawdziwy majstersztyk: moim zdaniem utworzono ją po to, aby opychać małolatom na widowni filmy pełne radosnego łubu-dubu z broni maszynowej i wybuchów tak, aby nie bulwersować rodziców, min. limitując liczbę przekleństw do maksymalnie jednego (!) czy redukować ilość krwi na ekranie do zera. Przekonywający wywód o tym, dlaczego PG-13 to prawdziwe przekleństwo filmów, można znaleźć na blogu „Taki film!”,

Czy trzeba tłumaczyć jakie to ma konsekwencje dla społeczeństwa amerykańskiego? Mnie bardziej od ubolewania na kwestiami obyczajowymi zainteresowało mnie to, jak taka zawoalowana cenzura spłaszcza i ogłupia współczesne amerykańskie kino, zubażając tym samym kulturalnie współczesną Amerykę (i co za tym idzie, istotną część światowego kina).

Aż 95% przemysłu filmowego w USA jest kontrolowane przez sześć korporacji, z czego każda jest częścią jeszcze większej korporacji (np. Sony Pictures jest częścią koncernu Sony, a Paramount częścią Viacom’u) posiadającej  na własność,  obok studiów filmowych, także sieci telewizyjne, wydawnictwa komiksowe, wytwórnie gier komputerowych itp, które to korporacje z kolei lobbują intensywnie w Kongresie za takimi ustawami jak DMCA i PIPA, czy traktatem ACTA, broniąc tym samym swej monopolistycznej pozycji na rynku.

Reżyser Kirby Dick, sam pochodząc ze środowiska filmu niezależnego, w „This Film is Not Yet Rated” ukazuje wprost jak system oceniania promuje przede wszystkim filmy produkowane przez wielkie studia, a tłamsi filmy z wytwórni niezależnych, co w warunkach koncentracji kapitału oznacza marginalizacje tych drugich.

Jednym z efektów ten koncentracji kapitału jest zjawisko masowego tworzenia mainstreamowych filmów w konwencji „estetyki konglomeratu” – jak to ujął David Denby, krytyk filmowy na łamach „The New Republic”. Jak opisać to zjawisko? Najlepiej jest po prostu obejrzeć „Transformersy” i inne filmy firmowane nazwiskiem Michaela Baya, czy seryjnie produkowane filmy o superbohaterach (min. „The Avengers”), które mają więcej wspólnego z pokazywaniem superszybkich sekwencji szybkozmiennych obrazków, niż z opowiadaniem historyjek, co w istocie jest rodzajem prymitywizmu filmowego, odrzucającego całe półwiecze rozwoju języka filmu.

MPAA potrafi się czepiać filmów dokumentalnych o wojnie w Iraku (np. „Gunner Palace”, którego reżyser wypowiada się na „This Film Is Not Yet Rated”), bo radzie przyznawania kategorii nie podobało się to, że żołnierze… przeklinają, za co film dostał początkowo „R” zamiast „PG-13” (którą dostał ostatecznie po apelacji). Trudno nie zauważyć, że w drażliwych kwestiach politycznych (takich właśnie jak wojny w Iraku i Afganistanie) takie postępowanie ogranicza dostęp opinii publicznej do informacji ważnych do jej kształtowania. W międzyczasie media serwują jej uperfumowany obraz rzeczywistości, gdzie armia amerykańska zawsze walczy w słusznej sprawie, a amerykańscy żołnierze zawsze są bohaterami, czemu sprzyja fakt że produkcje filmowe o tematyce wojennej, jeżeli mają być zrealizowane z pomocą wojska (które dostarcza min. sprzęt i konsultantów), to muszą najpierw być zaaprobowane przez Pentagon.

Pointa samego filmu jest bezbłędna: sam dokument został wysłany do biura MPAA (co, z uwagi na fakt, że odkrywa on tożsamości osób przyznających kategorie wiekowe, było zagrywką mocno prowokacyjną) do oceny kategorii wiekowej, i dostał „NC-17” „za drastyczne sceny seksu”, z czego te sceny to były… próbki ocenianych przez MPAA filmów, w kontekście podwójnych standardów tej organizacji.