Blog Doktora No

Blog geeka o komiksach, filmie, anime oraz nauce i technice - A Geek's blog about anime, film, sci and tech

Krajobraz po wyborach

No i po wyborach. Zwyciężył Bronisław Komorowski nad Jarosławem Kaczyńskim. Podtrzymuje swoje wcześniejsze zdanie o tym, że naprawdę, ale to naprawdę wynik tych wyborów jest kompletnie nieistotny.
 

 Przede wszystkim, zastanówmy się, co tak naprawdę różni formacje polityczne obu kandydatów. Jak wspomniałem u Rozuma, PO i PiS można scharakteryzować, tak że PiS jest:

  • etatystyczny w gospodarce,
  • umiarkowanie nacjonalistyczny w kwestiach historycznych i tożsamościowych,
  • konserwatywny obyczajowo.

A z kolei PO jest:

  • tak jak Forza Italia we Włoszech, zbudowana na abstrakcyjnym ideale wolności, przemawiającym do wartości podzielanych przez szeroki zakres populacji,
  • umiarkowanie konserwatywna obyczajowo (frakcja Gowina) z peryferiami liberalno-cyganeryjnymi (Palikot),
  • deklaratywnie liberalna gospodarczo  

Jeśli chodzi o elektoraty to PiS stawia się po stronie wykluczonych i przegranych na transformacji, będąc przy tym antyestablishmentowy, z kolei PO stara się kokietować wyborców będących zadowolonych z aktualnego stanu (bądź aspirujących do takich), i jest przy tym postpolityczny i konformistyczny.

Reszta różnic to demagogia, chamstwo, paranoja, mitomania, pomówienia itd. w różnych proporcjach, podsycane przez partyjnych "kiboli" z obu stron. Nieprawdą jest że na PO murem głosują młodzi, wykształceni z wielkich miast a na PiS starzy, głupi i ze wsi. Podział przebiega pół na pół według kryteriów wieku, zamieszkania i wykształcenia, różnice mogą być góra 8%, co ciężko nazwać miażdżącą różnicą.  

Bez wątpienia czas nas okres blisko 500 dni kampanii wyborczej. To będzie ciekawy czas, w czasie którego PO będzie starało się sprzedać wyborcom jako partia warta utrzymania u władzy przez następne cztery lata, a PiS będzie chciał zawalczyć o odzyskanie władzy. Będziemy mieli dużo zagrywek obliczonych na utrzymanie i pozyskanie elektoratu, ale niewiele jakichkolwiek reform, które by były zbyt ryzykowne.

A tymczasem w kraju tykają bomby: demograficzna, edukacyjna (min. dewaluacja wyższego wykształcenia), emerytalna, budżetowa, nie mówiąc o tym że nasz kraj nie ma wizji strategicznej polityki przemysłowej, przez co stajemy się peryferiami zglobalizowanego świata i Europy. Chyba przed nami szykuje się "stracona dekada"…

Grafika: wp.pl.

„Whoever wins, we lose”

Ostatnie godziny kampanii wyborczej. Emocje ciągle sięgają zenitu. Z tej okazji w blogosferze widziałem już tyle chamstwa, bicia piany, mitomanii i partyjniactwa, że po prostu mam tego dosyć. Im dalej tym gorzej i coraz więcej zwieraczy popuszcza. Wojna totalna, niczym między dwiema obcymi rasami wymaga nienawidzenia wroga i nie tylko pokonania go, ale i eksterminacji. A co ma robić taki "Ziemianin" jak ja, co chce zachować zdrowy rozsądek? Musi uważać aby nie dostać w łeb od jednych lub drugich…

A tymczasem zejdźmy na ziemię. Tak naprawdę, to czy wygra Kaczyński czy Komorowski to jest mało ważne i niewiele w kraju zmieni.

Komorowski, ze swoimi wpadkami i posiłkowaniem się Wikipedią nie zasługuje w moich oczach na poważne traktowanie, ale z drugiej strony zwolennikom PiSu muszę powiedzieć teraz wprost, że gdy zwycięży Komorowski, to nie będzie żadnego rozbioru Polski, Armageddonu, inwazji kosmitów czy trzęsienia ziemi, a po prostu będzie nijako, tak jak przez ostatnie dwa i pół roku. Nic nowego. I tak PO rządzi, mając swój rząd i koalicje w Sejmie.

W tym przypadku PO będzie miało całkowitą pełnię władzy, a nasz system polityczny na taką ewentualność jest mało odporny i sprzyja degeneracji rządzących i będziemy mieli powtórkę z rządów SLD na początku dekady.

A gdy wygra Kaczyński, to na pewno wzmocni to PiS, ale z drugiej strony PO będzie miało świetny pretekst do nieróbstwa i znajdzie sposób na wywołanie kryzysu z Belwederem np. proponując ustawę o in vitro czy czy coś innego, co Kaczyński by nie podpisałby. Znowu wrócimy do nawalanki do której rzuci Palikota, dla którego min. wolny stan Kaczyńskiego otworzy morze możliwości do niewybrednych prowokacji. Jarosław Kaczyński będzie chciał być może prowadzić własną politykę zagraniczną jak Lech, i oczywiście będzie tu znowu powód do konfliktu i tak w kółko Macieju. Przykro mi, ale aby w Polsce rządzić, to trzeba mieć większość parlamentarną. Prezydent może co najwyżej poprzeszkadzać rządowi i parlamentowi. 

A tymczasem świat, mimo wojen, kryzysu gospodarczego czy problemów demograficznych idzie swoją drogą i, cytując Wałęsę, mknie to przodu nowoczesnymi samochodami. A my dalej będziemy stali w miejscu jak te głupki emocjonując się bzdurami, aż przyjdzie chwila gdy Historia głośno powie "sprawdzam", a my zdamy sobie nagle sprawę że już jest za późno by zrobić cokolwiek…
 

Trzęsienie ziemi w Polsce

Najpierw jest trzęsienie ziemi. A potem napięcie wzrasta – podobno powiedział kiedyś mistrz suspensu Alfred Hitchcock. Tragedia w Smoleńsku jest właśnie takim trzęsieniem ziemi dla nas wszystkich. Ale to dopiero początek.

W jakim kierunku pójdą sprawy? Przypomina mi się dialog z "Parku Jurajskiego", gdzie jeden z bohaterów, matematyk, wyjaśnia teorię chaosu na prostym przykładzie kropli spływającej po zewnętrznej stronie dłoni w kierunku totalnie przypadkowym.

Konsekwencje dla naszej sceny politycznej, w szczególności dla PiS, są w tym momencie determinowane przez przypadek.

Jak zauważył Przemysław Mandela, ta tragedia to egzamin dojrzałości dla nas wszystkich pod każdym względem, która moim zdaniem objawia się rozsądnym zachowaniem w niespodziewanej sytuacji.

Test dojrzałości dla debaty publicznej i mediów.

Może odrobimy teraz szybko lekcje poprawności debaty publicznych. Nie można sprowadzać dyskusji do ataków osobistych, demonstracyjnego picia "małpek", akcentów klozetowych ("prezydent przysiadywał w toalecie", "trup na wrotkach"), drwin w stylu "jaka wizyta, taki zamach" itp. Media były prezydentowi nieprzychylne, nawet w doborze zdjęć i fotografii na strony gazet i strony internetowe, nie mówiąc o złośliwych dowcipach i pogwarkach w radio i telewizji.

I nagle, po straszliwej tragedii, okazuje się, że "nagle" Lech Kaczyński był po prostu normalnym człowiekiem.

Ludzie to widzą. I starzy i młodzi i także ci ci co nie interesują się polityką. Widzą tych samych ludzi, co wcześniej straszyli polskim Putinem, "kartoflem", mściwym "przykurczem" itp. co teraz łączą wyrazy współczucia, i prześcigają się w kondolencjach i refleksjach. I nie ma co się dziwić potem, że Monika Olejnik zostaje zrugana gdy próbowała zapalić znicz przed Pałacem Prezydenckim. Na własne oczy widziałem i słyszałem dyskusje w stylu "oj, jak żył to wszyscy tak go mocno krytykowali, a teraz go doceniają".

Przy tym nie twierdze, że nie ma przykładów autentycznego "nawrócenia". Po prostu nie chce mi się wierzyć w autentyczność i trwałość takowego u wszystkich tych, co jeszcze niedawno gardzili Lechem Kaczyńskim.
 

Ale kiedy minie żałoba narodowa, gdy ofiary zostaną pochowane, znowu wrócimy do bierzączki. I znowu będziemy mieli nawalankę. Nie mam bowiem złudzeń co do poziomu debaty publicznej i klasy politycznej w naszym kraju.

Po 11 Września wszyscy współczuli Amerykanom. Dwa lata potem większość świata znienawidziła Amerykanów za wojnę w Iraku – to tak dla wyrazistego przykładu, pokazującego że gdy upływa czas, ludzie wracają do porządku dziennego po tragedii. 

-Co to takiego?
 -Zapomniałem…

Pierwsze sygnały powrotu do "zimnej wojny domowej" już widać w postaci protestów przeciwko złożeniu pary prezydenckiej do krypty na Wawelu.

Test dojrzałości dla PO

Mam nadzieje, że Palikot czy Niesiołowski czują choć odrobinę wstydu. Przecież to PO nakręcało ich ustami język debaty nastawiony na pokrętne insynuacje, deprecjonowanie osoby i urzędu itp. Ale, mam duże wątpliwości – z historii wiemy na pewno, że ludzie są nie uczą z niej.

PO ma teraz to co chciało mieć od dawna czyli pełnie władzy. Nie ma już prezydenta, który rzekomo blokował inicjatywy rządu wetowaniem ustaw. Widać niestety, że stare nawyki szybko wracają: dopiero co zwolniono szefa PISM, i są przecieki, że trwają poszukiwania w kancelarii prezydenta słynnego aneksu do raportu o rozwiązaniu WSI.

Pokus przed PO jest całe mrowie: zwolnione jest stanowisku prezesa NBP i IPN, a jak wiemy wobec tych dwóch instytucji Platforma miała swoje plany.

Kampania prezydencka będzie bardzo smutna, jako że prowadzona w cieniu tragedii. PO może narazić się zarzuty, że prowadzi politykę i kampanię "po trupach" w dosłownym tego słowa znaczeniu.

Test dojrzałości dla PiS

Nie mogę sobie wyobrazić, jak Jarosław mógł by prowadzić dalej partię po tak straszliwej stracie swojego brata Lecha. Sytuacja w której znajduje się PiS przypomina wspomnianą wcześniej teorię chaosu; teraz wszystko może się zdarzyć. 

Z jednej strony śmierć prezydenta Kaczyńskiego może stać się czymś w rodzaju mitu, na podobieństwo do zabójstwa prezydenta Johna F. Kennediego. Dla lewicy amerykańskiej stał się on symbolem niespełnionych nadziei, ucieleśnieniem amerykańskich demokratyczno-liberalnych wartości, kojarzonym z wizją podboju Kosmosu, silnym państwem i rozsądną dyplomacją, w opozycji do Lyndona Johnsona, Wietnamu, Richarda Nixona i Watergate. Słyszałem komentarze, że jednym ze źródeł sukcesu Barracka Obamy była próba kapitalizowania tego mitu, podobnie jak u innych kandydatów na prezydenta USA z ramienia Demokratów.

Oczywiście z drugiej strony, bałagan, dezorganizacja i kryzys przywództwa są jak najbardziej realne, podobnie jak rozpad PiS. Ta partia straciła najważniejszego kandydata na prezydenta i czołowych posłów.
 

Test dojrzałości dla blogosfery

Niestety, mam tu mam bardzo złe przeczucia. Kiedy widzę co się dzieje na blogach i komentarzach, to włosy mi dęba stają.

Tak czy siak, niezależnie od ustaleń komisji, są w niej ludzie co już znają prawdę o tragedii. To tak jak z 11 Września: zwolennicy spiskowych teorii też znają swoją prawdę, i nie ma sensu z nimi dyskutować. Obawiam się że w przypadku naszej tragedii będzie podobnie: ci co wierzą że Kaczyńskiego zamordowali Rosjanie, nie uwierzą w żadną wersje odmienną od ich poglądu. Niezależnie od wyników badań.

Teraz każdy wyrażający sprzeciw wobec tych teorii będzie traktowany jako rosyjski agent, zdrajca narodu itp. Sądząc o tym że że za wersją spiskową bez dowodów opowiadają się prominentni bloggerzy, zdaje sobie sprawę że tymi słowami skazuję się na wykluczenie w środowisku.

Nie uważam Rosjan za w 100% wiarygodnych, ale obecnie jakakolwiek wersja zdarzeń kolportowana w mediach i internecie jest niewiarygodna, bo dopiero co rozpoczęto komisyjne badania, które będą trwały całe miesiące. Prędzej bym oskarżał Rosjan o próbę zatuszowania nieudolności obsługi lotniska, niż zabójstwo prezydenta.

Zaznaczam, że dobrze że się zadaje pytania, także te dotyczące najmniej prawdopodobnych wersji wydarzeń, ale po tak naprawdę ma sens teoretyzowanie i wyciąganie pochopnych wniosków, nawet gdy jeszcze nie otwarto ostatniej "czarnej skrzynki"?

Jest to po części zrozumiałe, ze względu na emocje, pod wpływem których ludzie potrafią desperacko chwytać się czegokolwiek. Po masakrze w szkołę w Biesłanie niektórzy rodzice płacili niemałe pieniądze pewnemu szarlatanowi, co obiecał im że wskrzesi ich dzieci.

Bloggerzy! Zachowajcie rozsądek! Nie dajcie się się ponieść syreniemu śpiewowi szarlatanów oferujących łatwe wyjaśnienie tej tragedii!

Do poczytania:

http://mariusz.fryckowski.salon24.pl/170097,mozliwe-przyczyny-katastrofy-samolotu-rzadowego-tupolew-154m

http://blog.rp.pl/lisicki/2010/04/13/zaloba-i-kicz-pojednania/

http://blog.rp.pl/magierowski/2010/04/13/premier-dymisjonuje-szefa-pism-czyli-„badzmy-razem”/

http://blog.rp.pl/janke/2010/04/12/czy-platforma-nie-ulegnie-pokusie/

http://blog.rp.pl/gociek/2010/04/14/kto-gra-wawelem/

Palikot na prezydenta!

Myślicie że jest to zwariowane? Ha! Wbrew pozorom zdecydowanie mniej niż to się wydaje na pierwszy rzut oka!
Na początek, w ramach wprowadzenia, cytat z artykułu Krasnodębskiego, "Rewolucja Tuska":
 

 

    "Nową cechą dyskursu politycznego jest niemal całkowite wypranie go z treści. Standardem stały się argumenty ad hominem, wyśmiewanie się z nazwisk, happeningi telewizyjne." 

 

Pan Krasnodębski potwierdza moje wcześniejsze obserwacje, wsparte słowami Neila Postmana, iż weszliśmy w epokę, w której to dominacja telewizji spowodowała automatycznie dominację percepcji, czyli dekodowania treści wizualnych i skojarzeń z nimi związanych w dyskursie publicznym. Media bazujące na słowie pisanym, np. gazety czy czasopisma, wymagają od odbiorcy koncepcji, tj. analitycznego myślenia, koncentracji na ideach oraz związkach przyczynowo-skutkowych itp.
 

Jeśli już mowa o niewybrednej rozrywce, to mam skojarzenia z popularnymi w USA "zawodami" zapasów "wolnoamerykańskich" (World Wrestling Federation), na których to "zawodnicy" poubierani w kiczowate kostiumy rodem z komiksów na niby wymieniają ciosy, na niby się nokautują i na niby sobie wzajemnie grożą. Ze sportem nie ma to nic wspólnego, dlatego też sporo wysiłku wkłada się w to, aby zachować pozory takowego. Nie przeszkadza to jednak nastolatkom (to których ten szoł jest adresowany) traktować "zawodników" np. Hulka Hogana (poniżej po lewej) jak prawdziwe gwiazdy sportu.

Skoro politycy stali się celebrytami i tak jak oni podlegają już regułom szołbiznesu i mediów nastawionych na serwowanie rozrywki szerokim masom. Palikot wyczuł te trendy bardzo dobrze, o czym zaraz szerzej za chwilę.Teraz moja podstawowa teza; można wykreować "wolnoamerykańskich" zapaśników na wielkie gwiazdy? Można. Tak samo można wykreować Palikota na polityka z pierwszego rzędu.

Ostra jazda bez trzymanki i bezpruderyjność i szokowanie są przyjętymi normami w współczesnym szołbiznesie. I tak np. Wojewódzki raz rozmawiał jakimś facetem, który opowiadał, jak mu żona do pupy zagląda. Ja uważam, że jeżeli takie coś odbywa się między małżonkami, w sypialni i sprawia obupólną przyjemność, to nie jest to nic złego. Tylko że nie mogę się zgodzić na to aby tak intymne sprawy były wywlekane na ekran telewizora, a publiczność epatowana tak, że aż zobojętnieje i trzeba będzie szukać mocniejszych bodźcców, co powoduje że media coraz bardziej epatują wulgarnością i dosadnością (jak kupa z wetkniętą flagą Polski, też u Wojewódzkiego).

W te trendy znakomicie wstrzelił się Palikot, ze swoimi koszulkami, pistoletami, wibratorami i wieprzowiną. To co widzimy, jest naturalnym efektem kombinacji telewizji komercyjnej z wylansowanym popkulturowym "luzem", płytkością i dosadnością wykorzystanymi w celu politycznej autopromocji. Trzeba pamiętać, że to są trendy globalne, wystarczy zobaczyć na telewizje amerykańską, czy media zachodniej Europy, które wreszcie po tylu latach dotarły do naszego ze zdwojoną siłą, a o których to dotychczas można było dotychczas tylko usłyszeć i przeczytać w gorzkich i krytycznych analizach zachodnich filozowów, myślicieli i intelektualistów.
 

Nieustanne parcie na autopromocje, egocentryzm i próżność powodują, że trudno się nie dziwić twórcom serialu animowanego dla dorosłych "South Park" iż parodiują w swoim serialu plastikowy świat celebrytów, porównując owe parcie do zawodów kto zrobi większą kupę. (Odcinek "More Crap")

Te wszystkie opisane powyżej zjawiska zostały zaasymilowane przez publiczność, szczególnie przez tą młodszą część, i są traktowane jako coś normalnego. Wszak media serwują to, co publiczność oczekuje najbardziej; rozrywkę. Rozrywką może być właśnie Palikot ze świńskim ryjem, jak i Wojewódzki bezpruderyjnie dyskutujący o seksie na antenie – ten sam Wojewódzki który za rządów Kaczyńskich opowiadał, jak to się boi (w domyśle, że niby będzie ofiarą represji)
 

Palikot już zaistniał w mediach, a rządy Tuska przeorały polskie życie polityczne tak, że jest urobione pod politykę pijarowską. Kojarzenie go z wódką i wygłupami gwarantuje mu elektorat wśród młodzieży licealnej, która dokona swego pierwszego wyboru politycznego. Umie się komunikować z potencjalnym elektoratem ptzy pomocy telewizji w konwencji reality show i telehappeningu oraz Internetu (jego słynny blog). Licealistów-maturzystów nie należy ignorować; są świetnym materiałem na bezrefleksyjny, łatwy do pozyskania elektorat, vide obietnica anulowania nowej matury przez SLD w 2001 roku, dzięku której wyborcy z wyżu demograficznego zagłosowali masowo na tą partię.
 

Bardziej dorośli wyborcy będą go wspominać jako fajnego niszczyciela Złych Kaczorów, artystę-performera i kontrkulturowca. Pamiętajmy też o tym, że wyszliśmy z epoki "Gazety Wyborczej" do "Epoki TVNu". Teraz w studiu telewizyjnym koncernu ITI Waltera decyduje się o dyskursie publicznym w kraju, a nie w redakcji na Czerskiej. TVN naprowadzi bardzo zmyślną strategię pozyskania publiczności, poprzez kreowanie na ekranie świata w którym to przewijają się w różnych rolach te same osoby, tworząc publiczności wrażenie, że jest to świat najlepszy z możliwych (por. "Wirujący Bąk TVN", Rzeczpospolita). Dodajmy teraz A (dominacje komercyjnej TV która wyraźnie jest nastawiona przeciwko PiS, serwującej rozrywkę szerokiej publiczności) do B (Palikot) i otrzymamy C:

Minie kilka lat i Kaczyński (po drugiej kadencji) lub Tusk przestaną być prezydentami. I wtedy, po operacji plastycznej i retuszu, przy wsparciu TVNu, wkroczy Palikot.
 

Mało prawdopodobne? A jednak wcale nie! Moim zdaniem ma wszelkie atuty aby zaistnieć polskiej scenie politycznej, przynajmniej jako potencjalny kandydat, lub chociażby jako polityk z pierwszego rzędu, który na takie stanowisko mógłby być predysponowanym. Tym atutem jest chociażby obecność w mediach, wyczucie "celebrytyzacji" polityki i elektoratu, oraz wpływy w Platformie Obywatelskiej, której to w ostatnim czasie stał się twarzą.

Myle się, czy mam racje? Co wy na to?

Do poczytania:

http://www.rp.pl/artykul/2,292618_Rewolucja_Tuska_.html

  http://www.doktorno.vot.pl/content/palikot-zabawia-nas-na-smierc
 
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article368933/Posluchaj_jak_klnie_Palikot.html

http://www.rp.pl/artykul/2,296866_Wszyscy_ludzie_Janusza_Palikota_.html

http://www.rp.pl/artykul/279564_Wirujacy_bak__TVN.html