Blog Doktora No

Blog geeka o komiksach, filmie, anime oraz nauce i technice - A Geek's blog about anime, film, sci and tech

Dlaczego RoboCop 2014 nie dorównuje pierwowzorowi?

1.)Zabrakło satyrycznego „zęba”…

Robocop_poster

Jak już wspominałem w wcześniejszej recenzji „RoboCopa” z 1987 roku, mocnym punktem tamtego filmu była satyra społeczna na amerykańskie korporacje, reformy gospodarcze prezydenta Raegana i kulturę yuppies. Remake jest, niestety, rozwodniony, i trudno uchwycić w nim w.w. „ząb” który by gryzł pozafilmową rzeczywistość czarnym humorem, przerysowanymi postaciami, absurdalnymi reklamami i tragicznymi wiadomościami przerywanymi wesołą muzyczką i dennymi komediami („Kupuje to za dolara!”) w telewizji.

Losy Alexa Murphiego w „RoboCop” z 1987 były populistyczną i satyryczną alegorią życia przeciętnego obywatela, którego faceci w garniturach na każdym kroku wykorzystują do swoich celów, i fabuła była konsekwentnie wokół tego zbudowana, a w szczególności wątek zemsty i odzyskanej tożsamości. Czytaj dalej

Wiralny trailer „RoboCopa” Jose Padilhy

Brazylijski reżyser Jose Padilha, twórca „Elitarnych” i „Elitarnych II” oraz dokumentów „Bus 174” i „Secrets of the Tribe”, wziął się ostro do roboty nad remakem „Robocopa” Paula Verhoevena z 1987 roku. Z tego względu już po Sieci krążą wiralne filmy promujące ten powstający obraz:

http://www.youtube.com/watch?v=rzmuvtREnnw

Sądząc z przecieków wygląd głównego bohatera będzie przypominał… kostiumy z „G.I. Joe” skrzyżowane z bombowcem F117

„Elitarni”

Dzisiaj zajmiemy się kinematografią brazylijską, a dokładnie reżyserem José Padilhą, którego film "Elitarni 2" okazali się wielkim hitem w tym kraju, a sam reżyser zabiera się właśnie w Hollywood za reżyserię remake’u "Robocopa" (sic!). Z tego też względu warto przypomnieć sobie pierwszy film o tytułowej elitarnej jednostce brazylijskiej policji, nagrodzony Złotym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie w 2008 roku.

Akcja rozgrywa się w 1997 roku, krótko przed wizytą papieża Jana Pawła II w Rio de Janerio, co motywuje policję do "oczyszczenia" slumsów z handlarzy narkotyków. Narratorem opowieści jest oficer jednostki specjalnej żandarmerii (BOPE), kapitan Nascimento. Narracja w pierwszej części filmu przebiega w formie retrospekcji, w której kapitan opowiada o dwóch młodych, idealistycznych żandarmach świeżo po akademii, Neto i André, skonfrontowanych z korupcją i brutalnymi realiami slumsów Rio – słynnych faweli.

Nascimento upatruje w nich swoich godnych następców, gdyż "wojna" – jak trafnie określa swoją służbę – zaczyna ujemnie odbijać się na jego zdrowiu i życiu rodzinnym, i w związku z tym chce zrezygnować ze służby. Na pozór "Elitarni" jest to tylko kino akcji, ale głębiej widać, że jest to przewrotny dramat społeczny, nie pozostawiający suchej nitki na brazylijskim społeczeństwie i jego instytucjach (na marginesie: Padilha poruszał już wcześniej tematykę społeczną w swoim debiutanckim dokumencie "Bus 174")

Przede wszystkim dostaje się policji, która jest pokazana jako wyjątkowo skorumpowana i zdemoralizowana instytucja, w której nikogo nie dziwi kupowanie u przełożonych urlopów, wymuszanie przez funkcjonariuszy haraczów od obywateli, handel "na lewo" częściami zamiennymi do radiowozów oraz pobieranie "wypłat" od gangsterów.

Z kolei bandyci z faweli to wyjątkowi degeneraci, od policjantów różni ich tylko to że wybrali sobie gang na miejsce "pracy". Handlarze narkotyków rządzą slumsami jak własnymi królestwami, gdzie za cień podejrzenia o współpracę z policją grozi egzekucja przez spalenie żywcem, a bandyci dysponują bronią wojskową, i od czasu do czasu urządzają imprezy dla mieszkańców fawel, by pokazać że są po części Robin Hoodami, co nie powinno dziwić ze względu na ekstremalną nędzę panującą w slumsach.

Dostaje się też studentom z "dobrych rodzin", którzy z jednej strony sobie debatują o tym jak to policja działa represyjnie względem społeczeństwa, a z drugiej popalają sobie "trawkę" kupioną u gangsterów i nawet jeszcze wchodzą z nimi w znajomości, co z czasem kończy się tragicznie.

Fot. Alexandre de Souza

BOPE, czyli "Batalhão de Operações Policiais Especiais", istnieje naprawdę, i jest specjalną jednostką brazylijskiej żandarmerii przeznaczona do typowych zadań antyterrorystycznych, a także (a nawet przede wszystkim) do prowadzenia walki z przestępcami ukrywającymi się w fawelach. Film powstał na podstawie książki brazylijskiego socjologa Luiza Eduardo Soaresa, współredagowanej przez oficerów tej formacji, mjr. André Batisty i kpt. Rodrigo Pimentela. Ostatnio, w czasie zeszłorocznego kryzysu w slumsach Rio de Janerio, można było w telewizyjnych wiadomościach zobaczyć ubranych na czarno funkcjonariuszy tej jednostki, wraz z charakterystycznym jej godłem – "nożem w czaszce" – widocznym na burtach ich pojazdów i mundurach.

Na filmie przedstawiono mordercze szkolenie na mokradłach, gdzie żandarmów uczy się nie tyle tężyzny fizycznej i hartu ducha, co przede wszystkim selekcjonuje się ich tak, aby do jednostki trafili tylko ci, których nie da się skorumpować. Sama ceremonia inauguracji szkolenia rekrutów, w świetle płonących pochodni, przypomina inicjację w jakimś bractwie lub sekcie, a w skład szkolenia wchodzi min. jedzenie prosto z ziemi i nauka słowa "strategia" w różnych językach. Ci, którzy nie są w stanie tego wytrzymać i są odrzuceni, muszą na pożegnanie wykopać w obozie szkoleniowym swój symboliczny grób. Jeśli wierzyć narratorowi filmu, "nawet w armii Izraela nie ma tak rygorystycznego treningu".

Żandarmi BOPE są niezwykle brutalni, w porównaniu z nimi Brudny Harry to liberał: strzelają bez ostrzeżenia, grożą bronią, biją i nie stronią od tortur. Są przy tym niesamowicie skuteczni i stanowią jasny punkt na tle wszechobecnej korupcji. Przesłanie jest więc niezwykle przewrotne i niepokojące: porządek w skorumpowanym społeczeństwie można przywrócić tylko brutalną siłą "nietykalnych" działających na granicy prawa.

Film nie wytyka pretensjonalnie palcami odpowiedzialnych za ten stan rzeczy, ograniczając się do pokazania pewnej sytuacji, zostawiając resztę widzowi. Dla kontekstu warto obejrzeć dodatkowo wcześniej wspomniany dokument "Bus 174" czy liczne reportaże min. na brytyjskiej telewizji Channel 4, poświęcone sytuacji w fawelach. Wypada też dodać, że Brazylia znana jest z wysokich dysproporcji majątkowych w swoim społeczeństwie.

Film nie wyróżnia się niczym szczególnym jeśli chodzi o jakość wykonania, jest po prostu solidną porcją bardzo "mocnego" kina, wzorowaną na Hollywood, przy jednoczesnym zachowaniu specyfiki miejsca w którym powstał, a o jego sile decyduje przede wszystkim tematyka i szokujący naturalizm. Niewysoki budżet zrekompensowano ujęciami pseudodokumentalnymi i kręceniem w zdjęć w nocy w naturalnych plenerach, co dodatkowo wzmacnia klimat wielkiej latynoskiej metropolii skrywającej wstydliwe i brutalne sekrety pod powierzchownością słynnych plaż i dorocznych karnawałów.  

Tak swoją drogą, zastanawia mnie jedno: w Ameryce filmowcy kombinują ile mogą aby tworzyć dystopijne wizje przyszłości w filmie, a tym czasem wystarczy zobaczyć jak sprawy się mają w Ameryce Południowej by mieć pomysły prosto z życia wzięte – tym bardziej że pod pewnymi względami USA coraz bardziej przypominają kraje Ameryki Łacińskiej. Z tego też względu, a także wymowy i stylu dotychczasowych dzieł Padilhy, trzymam kciuki za nowego "Robocopa" w jego reżyserii, gdyż mocnym punktem pierwowzoru była satyra społeczna.