Blog Doktora No

Blog geeka o komiksach, filmie, anime oraz nauce i technice - A Geek's blog about anime, film, sci and tech

„Akira” – oglądanie retrospektywne

Wstęp

Akira-Poster-akira-13827694-1013-1500

Postanowiłem odświeżyć dział Anime na swoim blogu, i z tego względu postanowiłem „na tapetę” absolutnego klasyka, który otworzył na oścież szerokie drzwi na Zachód japońskiej animacji, i jest prawdopodobnie najważniejszym filmem animowanym ostatniego trzydziestolecia w sensie ustalenia standardów wykonania i widowiskowości.

Recenzowanie arcydzieł jest absolutnie pozbawione sensu, gdyż sama definicja arcydzieła oznacza że mamy do czynienia z czymś, co wyróżnia się wybitnie na tle innych dzieł. Bardziej sensowne jest nakreślenie warunków i czasu w którym to dzieło powstawało oraz jaki wpływ miało i ma nadal na swój gatunek sztuki i rozrywki.

Zastrzegam, że będzie dużo materiałów audio-wizualnych, w związku z tym proszę o cierpliwość podczas ładowania strony. 😎

Czytaj dalej

„Nerds 2.0.1: A Brief History of the Internet”, (1998)

Na Nowy Rok kolejny ciekawy dokument: sequel do wcześniejszego „Tryumfu Nerdów” Roberta X. Cringelya, opowiadający, zgodnie z tytułem, krótką historię powstania internetu, od laboratoriów uniwersyteckich i rządowych po globalną rewolucję telekomunikacyjną na skalę globalna. Ciekawe jest to, że tak jak w przypadku komputerów PC, pierwotni wynalazcy nowych technologii nie dorobili się wielkich pieniędzy i sławy (co stawia pojęcie „innowacyjnej gospodarki” w trochę innym świetle niż zwykle).

Tak jak poprzednio, mamy  przed sobą kapsułę czasu końca lat 90-tych XX wieku, tuż przed pęknięciem bańki internetowej i innych kryzysów wieku XXI…

https://www.youtube.com/watch?v=oMvASPzXE-M

Czytaj dalej

Dlaczego RoboCop 2014 nie dorównuje pierwowzorowi?

1.)Zabrakło satyrycznego „zęba”…

Robocop_poster

Jak już wspominałem w wcześniejszej recenzji „RoboCopa” z 1987 roku, mocnym punktem tamtego filmu była satyra społeczna na amerykańskie korporacje, reformy gospodarcze prezydenta Raegana i kulturę yuppies. Remake jest, niestety, rozwodniony, i trudno uchwycić w nim w.w. „ząb” który by gryzł pozafilmową rzeczywistość czarnym humorem, przerysowanymi postaciami, absurdalnymi reklamami i tragicznymi wiadomościami przerywanymi wesołą muzyczką i dennymi komediami („Kupuje to za dolara!”) w telewizji.

Losy Alexa Murphiego w „RoboCop” z 1987 były populistyczną i satyryczną alegorią życia przeciętnego obywatela, którego faceci w garniturach na każdym kroku wykorzystują do swoich celów, i fabuła była konsekwentnie wokół tego zbudowana, a w szczególności wątek zemsty i odzyskanej tożsamości. Czytaj dalej

„Tryumf Nerdów” („The Triumph of the Nerds: The Rise of Accidental Empires”), 1996

Niniejszy film dokumentalny, na podstawie książki jego narratora, Roberta X. Cringelya, przenosi nas za kulisy powstania komputerów osobistych; od zagraconych garaży pasjonatów elektroniki w Kalifornii, po luksusowe biurowce megakorporacji (Ciekawa jest prorocza wizja świata „post-pecetowego” wysnuta przez Larrego Ellisona, prezesa Oracle).

Fakty przedstawione są (obecnie) raczej znane i film ewidentnie ma swoje lata, jednak jest świetną kapsułą czasu lat 90-tych: eksplozji przemysłu IT, globalizacji, Internetu, dobrej koniunktury i beztroski, tuż przed parsknięciem bański internetowej, 11 Września, G.W.Bushem, wojną w Iraku i Wielką Depresją…

„RoboCop” (1987), „RoboCop 2” (1990), „RoboCop 3” (1993)

Kino popularne lat 80-tych XX wieku najprościej jest scharakteryzować następującym opisem: bohaterowie rodem z komiksów, kupa eksplozji, miliony wystrzelonych naboi i przerost formy nad treścią, a przy tym wszystko po prostu superzabawne! (Ale nie zawsze tak, jak chcieli by tego twórcy 😀 )

Teraz, gdy w kinach w chwili pisania tych słów jeszcze „grają” w kinach remake „RoboCopa”, na chwile przypomnijmy sobie klasyka z 1987 roku o przygodach „Człowieka – maszyny, maszyny – człowieka, w całości policjanta” (w Polsce znanego też jako „Superglina” lub „Policyjny Gliniarz”), który rozpoczął serie coraz mniej udanych, i coraz bardziej żenujących sequeli, seriali, komiksów i zabawek. A więc zaczynamy! :mrgreen:

„RoboCop” (1987)

robocop_xlgW 1984 roku scenarzysta, Edward Neumeier, postanowił zrobić film o policjancie który stał się robotem w Ameryce niedalekiej przyszłości zdominowanej przez potężne korporacje, idąc na fali popularności „Terminatora” Jamesa Camerona, również wyprodukowanego przez wytwórnie Orion Pictures.

Na początku film miał pewne problemy z rozpoczęciem produkcji, gdyż każdy reżyser odrzucał scenariusz i o produkcji nie było mowy, dopóki, dopóty nie trafił w ręce przebywającego w USA Holendra Paula Verhoevena, który początkowo też wyrzucił scenariusz do kosza, ale – pod wpływem swojej żony – przemyślał sprawę, i zgodził się na przeniesienie go na ekran, dorzucając swoje trzy grosze w postaci ironicznego spojrzenia z boku na amerykańskie społeczeństwo i zdrowej dawki przemocy ocierającej się o groteskę.

Czytaj dalej

Gwynne Dyer: „The Gods of our Fathers”

Znowu wracamy do pana Dyera i jego serialu „Crossroads”. W dzisiejszym odcinku ukazaną mamy, na przykładzie Egiptu, historię ról społecznych płci w toku rozwoju cywilizacji, w czasie którego to pierwotne matriarchalne społeczeństwa przekształciły się w społeczeństwa patriarchalne, gdzie kobiety były podporządkowane mężczyznom, a społeczeństwa rządzone żelazną ręką przez władcę i kastę wojownikow.

Ewolucja społeczna trwa nadal, tym razem w kierunku równouprawnienia kobiet, dążąc tym samym ku bardziej demokratycznemu społeczeństwu.

Cz. 1:

Czytaj dalej

Gwynne Dyer: „The Tribal Mind”

Z okazji śmierci Nelsona Mandeli warto obejrzeć sobie odcinek kanadyjskiego serialu dokumentalnego „The Human Race: A Species at the Crossroads” (którego główną tematyką były problemy ludzkości u progu XXI wieku) pt. „The Tribal Mind”, traktujący o transformacji ustrojowej w Republice Południowej Afryki. Gospodarzem jest znany już wcześniej na tym blogu pan Gwinne Dyer, któremu zauważalnie nastrój się polepszył (w porównaniu z serialem „Wojna”), oprowadzający nas po skomplikowanej historii najnowszej RPA, traktując ten kraj jako model problematyki trybalizmu i nacjonalizmu we współczesnym świecie:

Cz. 1

Czytaj dalej

„Wojna” z Gwynne Dyer

Gwynne Dyer

Gwynne Dyer jest kanadyjskim historykiem wojskowości i bardzo aktywnym niezależnym dziennikarzem wypowiadającym się o problematyce wojny i pokoju, autorem wielu książek i seriali dokumentalnych. Styl jego filmów przypomina Bogusława Wołoszańskiego (który mimowolnie szerzył domorosły militaryzm, z którego pan Dyer swoim serialem skutecznie leczy) – z narratorem przebywającym na miejscu akcji, biorącym do ręki broń, dotykającym wraków czołgów i ścian okopów, który zabiera nas w podróż po różnych aspektach fenomenu społecznego jakim jest wojna, opowiadając wszystko monotonnym głosem. Oprócz tego do kamery wypowiadają się żołnierze i oficerowie z różnych krajów (w tym generał sir. John Hackett, wykładowcy w radzieckiej akademii wojsk pancernych i gen. Paul Tibbets), historycy (A. J. P. Taylor) i pozostałe przy życiu ofiary bomby atomowej w Hiroshimie.

Czytaj dalej

„Pacific Rim” (krótko).

Pacific_Rim_FilmPoster

Ech, na razie w kinach lekka posucha, w międzyczasie można wybrać się na „Pacific Rim”, który jest fabularnym filmem z gatunku Kanji i Mecha, czyli można go podsumować jako Dzień Niepodległości z robotami i potworami. 🙂 Z jednej strony jest to hołd złożony japońskich filmach animowanych opowiadającej o gigantycznych robotach i ich pilotach ratujących światy i prowadzących wojny, czyli najróżniejsze Giantory, Magaziniery, Gunbustery, Gundamy  (ja osobiście wole te z gatunku „real robot”, jak VOTOMSy :P) i Evangeliony, do których to w kilku miejscach „Pacific Rim” nawiązuje bardzo mocno.

Z drugiej sama nazwa potworów z głębin to hołd dla dziesiątków filmów o Godzilli i innych tego typu potworach, które znamy już od lat 50-tych XX wieku na zachodzie, także z zachodnich filmów tego typu jak „Bestia z głębokości 20.000 sążni” czy „Gorgo”.

Oczywiście jest motyw zagrożenia całej ludzkości, bohaterowie zmagający się z trudną przeszłością i rywalizacją, ale mimo to od czasu do czasu twórcy puszczają perskie oczko do widzą, bo filmu z nawalanką gigantycznych robotów z potworami w stylu filmów o Godzili nie da się w żaden sposób poważnie traktować i jest to wielki plus filmu. 😀

Amerykanie mają określenie „camp” (czytaj: nie jest to kicz, ale nie jest to też coś co jest poważne, a za to mocno przerysowane), które świetnie pasuje do tego filmu, dodać trzeba że jest to „camp” dobrze zrobiony i bardziej sensowny od „Transformersów”. 🙂

W skali dziesięciostopniowej przyznaje mu z czystym sumieniem mocną szóstkę. 🙂 Czyli że gwarantuje dobrą zabawę. 🙂

ZŁE FILMY: „Inwazja na USA” (1985)

Invasionusa

Ach te lata 80-te zeszłego wieku…! Czas w którym powstało najlepsze, bo najzabawniejsze kino akcji (nooo jeszcze takie robiono przez większą część następnej dekady, a i nawet teraz zdarzają się rodzynki złego kina akcji, gdyż pewne trendy są ponadczasowe. 😀 ) oraz ostatnie lata zimnej wojny między USA a ZSRR, dostarczającej gotowych i klarownych schematów fabularnych tj. Strasznych Rosjan Chcących Zniszczyć Biedną Małą Amerykę. 🙂

Dlatego dziś połączymy te dwa wątki, zajmując się filmem z udziałem Chucka Norrisa, wyprodukowany przez wytwórnie Cannon Films w czasach gdy była pod zarządem rodzeństwa Menahema i Yorama Golanów, których modelem biznesowym było agresywne eksploatowanie niszy jaką było ówczesne kino klasy B i kasety VHS. Czyli, na „chłopski rozum”, produkowanie filmów minimalnym nakładem środków z użyciem równie tanich scenariuszy, czemu zawdzięczamy takie klasyki złego kina jak omawiany ostatnio „Amerykański Ninja”, „Delta Force” i „Delta Force 2”, „Kopalnie Króla Salomona” (podróba Indiany Jonesa), serię „Zaginiony w Akcji” i dzisiejszy eksponat, czyli „Inwazja na USA” („Invasion U.S.A.”) z Chuckiem Norrisem.   :mrgreen: Czytaj dalej

← Starsze wpisy