Niedawno info-świat obiegła wiadomość o rezygnacji szefa Apple, Steva Jobsa ze swojego stanowiska. W różnych zakątkach Internetu słychać peany na cześć Jobsa, ale osobiście jestem sceptyczny co do okrzyknięcia go geniuszem, któremu świat zawdzięcza Bóg-raczy-wiedzieć-co w dziedzinie komputeryzacji i ogólnej zmiany świata na lepszy i do tego jeszcze "luzaka" w jeansach przeciwstawianego drętwemu "garniturowcowi" ze świata pecetów.
Dodatkowo zastanawia mnie stosowanie taryfy ulgowej przez ludzi o poglądach lewicowo liberalnych (jak pan Orliński) do kapitalisty i szefa wielkiego koncernu, który bezwzględnie maksymalizuje swoje zyski min. poprzez korzystanie z taniej siły roboczej w Chinach, zlecając produkcję iPhonów cieszącej się złą sławą firmie Foxconn, której pracownik był torturowany po zgubieniu prototypu iPhona (dla porządku: żaden producent elektroniki nie jest święty z tych samych powodów – chodzi mi o równoważność miar). Poza tym Jobs jest znany z raczej niechętnego udzielaniu się charytatywnie – resztę podobnych krytycznych obserwacji można przeczytać w "Foreign Policy".
Panowie Jobs i Wożniak z Apple’a z pewnością mają swoje zasługi, min. w wypromowaniu graficznego interfejsu użytkownika (opracowanego przez Rank Xerox dla komputera Alto), ale nawet w latach 80-tych większe zasługi od Apple’a w masowej komputeryzacji miały gorsze ZX Spectrumy, Atari, Commodore i Amigi. W latach 90-tych IBMowskie pecety, mimo iż mało estetyczne, toporne i dostosowane raczej do biur a nie mieszkań, ale jednak tańsze, wprowadziły miliony ludzi w świat informatyki i Internetu. Podobnie z telefonami komórkowymi: to Nokia a nie Apple "dało" do rąk miliardów (sic!) ludzi tanie aparaty telefonii komórkowej.
Trzonem współczesnej informatyki są otwarte standardy z których to korzysta Apple (a nie odwrotnie), dzięki którym min. mógł powstać Internet, oraz różne szare eminencje, w postaci np. Linuxa, którego to można znaleźć w wielu serwerowniach, centrach superkomputerowych czy telefonach komórkowych z systemem Android.
Jeżeli już jesteśmy przy otwartym oprogramowaniu, to trzeba wspomnieć, że dzięki niemu powstał "ekosystem" informatyczny umożliwiający każdemu łatwy start bez potrzeby ponoszenia kosztów zakupu i licencji (na marginesie: rdzeniem systemu Mac OS X jest Darwin, czyli mutacja otwartej dystrybucji Unixa FreeBSD).
"Pod maską" typowy komputer Apple w niczym nie różni się od zwykłych "pecetów" – ten sam producent procesorów (Intel) te same karty graficzne itp. – jak pokazują przykłady tzw. Hakintoshy bez problemu można skompletować zestaw komputerowy będący funkcjonalnym odpowiednikiem Maca, bez potrzeby ponoszenia większych kosztów.
Jaki jest sens kupowania drogiego sprzętu Apple, gdy można kupić jego tańszy odpowiednik, i gdy większość rzeczy jest wykonywana przy pomocy albo przeglądarki internetowej, albo ustandaryzowanych programów w stylu Photoshopa lub Microsoft Office? Dodatkowo upowszechnianie się języków skryptowych (PHP, Python), technologii maszyn wirtualnych (Java, C#), technik wirtualizacji oraz aplikacji webowych bazujących na HTML5, CSS 3 i AJAXie jeszcze bardziej niweluje różnice między platformami.
Reasumując: nie negując zasług, nie mogę powiedzieć z ręką na sercu że Steve Jobs był jakimś wielkim wspaniałomyślnym wynalazcą, wobec którego ludzkość ma jakiś wielki dług wdzięczności. Po prostu – to jeden z wielu przedsiębiorców. A reszta jego image’u – to marketing. Który jak widać skutkuje, widząc rekordowe wyniki sprzedaży iPadów, iPodów i innych iGadżetów…