Blog Doktora No

Blog geeka o komiksach, filmie, anime oraz nauce i technice - A Geek's blog about anime, film, sci and tech

„Akira” – oglądanie retrospektywne

Wstęp

Akira-Poster-akira-13827694-1013-1500

Postanowiłem odświeżyć dział Anime na swoim blogu, i z tego względu postanowiłem „na tapetę” absolutnego klasyka, który otworzył na oścież szerokie drzwi na Zachód japońskiej animacji, i jest prawdopodobnie najważniejszym filmem animowanym ostatniego trzydziestolecia w sensie ustalenia standardów wykonania i widowiskowości.

Recenzowanie arcydzieł jest absolutnie pozbawione sensu, gdyż sama definicja arcydzieła oznacza że mamy do czynienia z czymś, co wyróżnia się wybitnie na tle innych dzieł. Bardziej sensowne jest nakreślenie warunków i czasu w którym to dzieło powstawało oraz jaki wpływ miało i ma nadal na swój gatunek sztuki i rozrywki.

Zastrzegam, że będzie dużo materiałów audio-wizualnych, w związku z tym proszę o cierpliwość podczas ładowania strony. 😎

Czytaj dalej

„Fang of the Sun Dougram”

Fang_of_the_Sun_Dougram

Japoński reżyser, producent i scenarzysta seriali i filmów animowanych Ryosuke Takahashi jest uważany za jednego z najlepszych twórców anime w studiu Nippon Sunrise, gdzie sławę zdobył ugruntowując nurt anime typu „Real Robot” w latach 80-tych zeszłego wieku. Charakterystycznymi cechami jego stylu jest bardzo trzeźwe i realistyczne spojrzenie na historię, wojnę i politykę międzynarodową oraz nawiązania do zagranicznych filmów i literatury, czego przykładem niech będzie omawiany tu już serial „Armored Trooper VOTOMS” pełnymi garściami czerpiący inspiracje z „Diuny”, „2001: Odysei Kosmicznej”, „Czasu Apokalipsy” i „Rambo”. Wcześniej jednak Takahashi zrealizował nie mniej istotny dla rozwoju gatunku serial „Fang of the Sun Dougram” wyświetlany w TV Tokyo w latach 1981-83 o podobnej stylistyce, co „AT VOTOMS”, czyli militaria końca XX w. przeniesione w Kosmos.

Czytaj dalej

„Dirty Pair”

Seria filmów i seriali anime „Dirty Pair” to typowy przedstawiciel gatunku „dziewczyny z pistoletami”, którego akcja dzieje się w kostiumie Sciencie-Fiction. Serial jest adaptacją humorystycznych opowiadań, będących pastiszem klasycznych motywów ze „złotej ery” Science-Fiction, autorstwa Haruki Takachiho (który stworzył też utrzymane w podobnym tonie historyjki z serii „Crusher Joe”, również zaadaptowane na anime) pod tym samym tytułem, wydawanych nieprzerwanie od 1979 roku do dziś.

Pierwsze odcinki serialu wypuszczono w 1985 roku, i stał się hitem, który zdobył prestiżową nagrodę Grand Prix magazynu „Animage” za najlepszy serial anime roku 1985. W następnych latach wypuszczono kilka filmów OVA („Affair of Nolandia”, „Flight 005 Conspiracy”) oraz kinowy film „Project Eden” oraz dziesięcioodcinkowy mini serial pod tytułem „Original Dirty Pair ” (wyświetlony w japońskiej telewizji w latach 1987-88).

Czytaj dalej

„Avatar: Legenda Aanga”

Stali czytelnicy mojego bloga wiedzą, że jestem zadeklarowanym wielbicielem japońskich filmów animowanych. Nie wynika to z jakiejś mojej japonofilii, ale po prostu z faktu że Japończycy traktują film animowany poważnie, jako medium w którym można opowiadać nie tylko historyjki dla dzieci, ale też opowieści dla starszej widowni, szczególności te z gatunku szeroko pojętej fantastyki i pokrewnych gatunków, gdzie animacja jest wręcz predysponowana do tworzenia wizji fantastycznych światów i innych niesamowitości. Niestety, na Zachodzie (w szczególności w USA) animacja tkwi ciągle w swoistym gettcie, w większości przypadków ograniczając się tylko do produkcji przeznaczonych dla dzieci, przez co w powszechnym odbiorze nie jest traktowana jako coś, co zasługuje na poważne traktowanie przez dorosłychi. Czytaj dalej

„Armored Trooper VOTOMS: The Shining Heresy”

Dzieje Chirico Cuvie – kosmicznego żołnierza z galaktyki Astragius zmagającego się z demonami własnej przeszłości, politycznymi intrygami i zachwianym człowieczeństwem – nie zakończyły się wraz z ostatnim odcinkiem serialu „Armored Trooper VOTOMS”. Autor serialu, Ryosuke Takahashi, uzupełniał luki w nim poprzez OVA (obok tych, o których pisałem, nakręcono jeszcze „The Big Battle” dziejące się w przerwie między epilogiem, a głównym wątkiem serialu). W 1994 roku twórca całej serii, studio Sunrise wypuściło pięcioodcinkowy mini-serial OVA „Armored Trooper VOTOMS: Shining Heresy” (tytuł oryg. 装甲騎兵ボトムズ 赫奕たる異端, znany też jako „Armored Trooper Votoms: Heretic Saint” i „Armored Trooper Votoms: The Defrost”). Do tematu powrócono dopiero niedawno, tworząc min. prequel „Pailsen’s Files”, i sequele „Alone Again” i „Phantom Chapter”, pomyślane jako definitywne zwięńczenie epickiego cyklu.

Wracając do „Shining Heresy”: akcja dzieje się po trzydziestu paru latach od zakończenia pierwszego serialu. Galaktyka Astragius niewiele się zmieniła przez ten czas – Balarant i Gilgamesz dalej prowadzą ze sobą wyczerpującą wojnę jak gdyby nigdy nic. Wybudzony po trzech dekadach hibernacji Chirico znowu musi walczyć po to, aby przeżyć, tym razem wplątany w intrygi związane z konklawe wyboru nowego papieża kościoła z neutralnej planety Alegium, którego wyznawcy są po obu stronach galaktycznej wojny.

Czołówka:

http://www.youtube.pl/watch?v=I8U6iu_vHW8

Chirico staje znowu do walki, mając za przeciwników żołnierzy Giglgameszu, gwardię papieską i Nextant – kobietę-cyborg, będącą córką ambitnego oficera, mającego chęć sięgnięcia po papieską tiarę (tu daje znać o sobie pewna fascynacja twórców modnym wówczas cyberpunkiem, bo Nextant kojarzy mi się z Motoko Kusanagi z GITSa).

Niestety, ten mini-serial cierpi z powodu fabularnej zadyszki, wszak pierwszy serial nosił wszelkie znamiona wyczerpania tematu, więc kontynuacja balansuje na granicy niepotrzebnego naciągania. Poza tym „przeżywalność” głównego bohatera i jego umiejętności w poprzednich częściach były w miarę wiarygodne i nie przesadzone, to tutaj, niestety, autorzy przeszarżowali zbyt daleko w kilku miejscach, co powoduje że względny realizm, z którego znana jest cała saga, jest w tym serialu mocno naruszony.

Dodatkowo serial ledwie prześlizguje się po powierzchni bardzo ciekawego tematu, jakim jest związek religii i polityki, ale niestety, „Shining Heresy” równie szybko się zaczyna jak kończy, przez co ten temat jest ledwie zasygnalizowany. Inny potencjalnie ciekawy wątek dotyczący tego, jak kościół Alegium podchodzi do kwestii wojny, gdzie jego wyznawcy są po obu walczących stronach i wzajemnie się zabijają, jest zupełnie nieporuszony i zmarnowany.

Prawdopodobną przyczyną tego stanu rzeczy jest chęć skompresowania całej historii w pięciu odcinkach, co mogło być uzasadnione ograniczonym budżetem. Być może gdyby dać mu dłuższy rozbieg, dajmy na to, cały sezon (czyli 26 odcinków). wtedy można by było rozwinąć fabułę w stopniu bardziej satysfakcjonującym dla widza…

Animacja jest płynna i „miękka”, nie odbiegając od ówczesnych standardów i pojawia się nawet kilka efektów wygenerowanych komputerowo. Tu od tej strony nie ma nic do zarzucenia, i jest to mocny punkt programu.

Ostatecznie dostajemy coś, co jest bardzo nierówne. Z jednej strony miło jest zobaczyć Chirico znowu w akcji, i chwile zadumić się nad tragizmem jego losów (bo „Shining Heresy” obraca w pył budzące nadzieje zakończenie serialu „Armored Trooper VOTOMS” z 1984 roku), ale niestety fabuła, zgrabnie skrojona na potrzeby pięciu odcinków, ma duże pokłady niewykorzystanego potencjału i pozostawia u widza niedosyt.

„Armored Trooper VOTOMS” – suplementy do serialu.

W nawiązaniu do wcześniejszej notki, dziś na moment wracamy do rozrywanej przez stulecia zmechanizowanej wojny galaktyki Astragius, poprzez bliższe przyjrzenie się dwom OVA uzupełniającym opowieść o losach Chirico Cuvie, oraz dwunastoodcinkowym mini-serialowi „Armor Hunter Mellowlink” umieszczonym w tym samym świecie co „AT VOTOMS”.

Pierwsze wymienione OVA; „The Last Red Shoulder” (1985) i „The Roots of Ambition” (1988), są dodatkowymi odcinkami serialu, koncentrującymi się na przeszłości Chirico i jego niezwykłych umiejętnościach. Dodatkowo wprowadzają one postać dowódcy batalionu specjalnego Czerwonych Barków, pułkownika Yorana Pailsena (potem awansowanego na generała), opętanego chęcią stworzenia poprzez selekcje naturalną i trening idealnego żołnierza.

„The Last Red Shoulder” dzieje się w okresie pomiędzy opuszczeniem miasta Uoodo na planecie Melkia, a przylotem Chirico do zalesionego królestwa Kummen. Wraz z ocalałymi kolegami z rozwiązanej jednostki Czerwonych Barków planuje on zemstę na swym byłym przełożonym, generale Pailsenie, który w podziemiach zbombardowanej bazy wojskowej koło miasta Bakara, wraz z innymi członkami tajnego bractwa i pod ochroną swych byłych podkomendnych prowadzi badania nad zmodyfikowanymi genetycznie super-żołnierzami; Epsilonem i Fyanną.

W „The Roots of Ambition” przenosimy się do jeszcze wcześniejszego okresu, gdy Chirico był jeszcze rekrutem w batalionie Czerwonych Barków (któremu przewodzi – jeszcze pułkownik – Pailsen, nielubiany w sztabie generalnym ze względu na skrytość i brutalność), tuż przed zakończeniem wojny stuletniej. Na spowitej mgłą planecie Odon widzimy makabryczny trening w bazie szkoleniowej gdzie rekruci giną tuzinami, a Chirico ujawnia swoje niezwykłe uzdolnienia w zakresie walki i przetrwania, które są obiektem pożądania pułkownika i sekty z którą jest związany. Jednocześnie inni wojskowi Gilgameshu knują przeciw Pailsenowi i podsyłają do bazy na Odonie swego szpiega…

Obu tych krótkometrażowych filmów nie warto oglądać przed głównym serialem, gdyż rozgrywające się w nich wydarzenia są czytelne w kontekście tam opowiedzianej historii, i jeszcze bardziej kładą nacisk na fakt, że Chirico – mimo swych niezwykłych umiejętności – jest postacią tragiczną, która powstała dzięki wojnie i dla której to wojna jest całym jej życiem. Oba odcinki, w szczególności pierwszy wyjaśniają kilka kwestii pominiętych w serialu, min. dlaczego Chirico został usunięty z batalionu Czerwonych Barków i dlaczego miał zostać zabity w czasie tajnej misji na asteroidzie Lido.

Jakość wykonania jest wyraźnie lepsza od pierwszego lepszego odcinka serialu opowiadających o pierwszych przygodach Chirico, gdyż budżet można było łatwiej skoncentrować na porządnym wykonaniu 45 minutowego filmu.

Na maginesie: roku 2007 ukazał się mini-serial „Armored Trooper Votoms: Pailsen Files”, której akcja dzieje się tuż przed początkiem serialu, a tuż po „The Roots of Ambition”.

Na zakończenie posłuchajmy „Marszu Czerwonych Barków”:

„Armor Hunter Mellowlink”

sleeve

Jest to dwunastoodcinkowy serial OVA umieszczony w tym samym świecie co „AT VOTOMS”, tylko dla odmiany opowiadający o konfrontacji pojedynczego człowieka z potężnymi maszynami wojennymi jakimi są VOTOMSy. Bohaterem jest szeregowiec Mellowlink – młody żołnierz, jedyny ocalały z masakry swego oddziału poświęconego przez swoich przełożonych po to aby dokonać szwindlu, i dodatkowo osądzony w swingowanym procesie pod absurdalnymi zarzutami. Mellowlink, uzbrojony w starą rusznicę przeciwpancerną, paczkę naboi, tytanowy bagnet i nieśmiertelniki poległych kolegów z oddziału dezerteruje, i szuka zemsty na oficerach uwikłanych w ten skandal. Każdy jego krok na drodze zemsty śledzi szykowny oficer wywiadu, z pewnych względów również zainteresowanych tą aferą…

W przeciwieństwie do Chirico, Mellowlink nie posiada super-umiejętności – ma tylko niesamowite szczęście, co przywodzi na myśl obserwacje z „Wiecznej Wojny” Haldemana, której to bohater też przeżył tylko dzięki zbiegowi okoliczności.

Z uwagi na większy realizm scen śmierci, krew i sceny tortur ta historyjka jest bardziej mroczna niż fabuła „AT VOTOMS” (z którym ten serial jest luźno powiązany, acz niektóre miejsca i wydarzenia są wspólne), nie mówiąc o tym, że autorzy nie przestają w każdym odcinku pokazywać wojskowych i arystokratów jako skończonych skurwysynów gotowych poświęcać i wykorzystywać swych podwładnych. Mellowlink, obok szczęścia, musi polegać na własnej pomysłowości, niezależnie od tego, czy musi walczyć na pustyni, we wraku gwiezdnego krążownika, w dżungli, czy na arenie Battlingu – czarnorynkowego „sportu”, znanego z serialu „AT VOTOMS”, gdzie weterani wojenni walczą w mechach ze sobą ku uciesze obstawiającej zakłady gawiedzi. Jednak mimo początkowej sztampowości „zaczynu” (zemsta to zbyt często używany wątek…) zakończenie jest przewrotne i niestandardow, i tradycyjnie dla anime tego typu antyheroiczne.

Animacja jest lepsza od „AT VOTOMS” i jest już bliska temu, co mogliśmy podziwiać już w latach 90-tych i co jest uważane za standard w anime – w końcu kilka lat robi różnicę w technologii produkcji, ale w czołówce animatorzy umyślnie starali się nawiązywać do stylu starszej animacji.

Muzyka z napisów końcowych – „Vanity”:

P.S. VOTOMS jest angielskim skrótem od Vertical One-man Tank for Offence and ManevrouS, co można przetłumaczyć jako Jednoosobowy Pionowy Czołg Zaczepno-Manewrowy. :mrgreen:

„Armored Trooper VOTOMS”

Dzisiaj mam przyjemność zaprezentować naszpikowany akcją klasyczny serial anime pt. „Armored Trooper VOTOMS” (tyt. oryg. 装甲騎兵ボトムズ, Sōkō Kihei Botomuzu), nadany po raz pierwszy przez TV Tokyo w latach 1983-84. Serial ten zainspirował jeszcze następne mini serie OVA, czyli sequele, prequele itp. oraz wiele gier komputerowych i konsolowych (znanych, niestety, tylko w Japonii).

Jest to epicka opowieść z gatunku „mecha” (a dokładniej tzw. „real robot”) w klimatach klasycznej militarnej opery kosmicznej, budzącej skojarzenia z pracami Roberta A. Heinleina i Joego Haldemana. Akcja rozgrywa się w dalekiej galaktyce Astragius, tuż po zakończeniu stuletniej wojny między dwoma gwiezdnymi imperiami; Konfederacją Gilgameszu i Unią Balarantu.

Bohaterem (a raczej antybohaterem na skalę byroniczną) jest Chirico Cuvie, były żołnierz elitarnej jednostki Czerwonych Barków do zadań specjalnych, będący doskonałym pilotem tytułowych VOTOMS (w skrócie „AT”). Pod tą ogólną nazwa kryją się humanoidalne roboty występujące w różnych typach, przeznaczone do walki w każdym terenie, które w galaktyce Astragius są równie podstawowym wyposażeniem wojskowym, jak obecnie „kałasznikowy”.

W dniu zawarcia rozejmu Chirco dokonuje wraz z innymi żołnierzami tajnego rajdu na bazę na asteroidzie, gdzie przypadkiem znajduje kapsułę z niezwykle piękną kobietą. Zdradzony przez swoich kompanów, zostaje ranny, po czym jest pojmany przez siły Gilgameszu, i traktowany jako zdrajca. Wkrótce Chirico udaje się uciec, po czym jest zmuszony ukrywać się przed wszystkimi armiami wszechświata w rządzonym przez gangsterów i skorumpowaną policję mieście Uoodo…

Tak zaczyna się licząca pięćdziesiąt parę odcinków epopeja, w czasie której bohater, wraz z poznanymi w Uoodo przyjaciółmi – handlarzem bronią w średnim wieku Grotho, drobnym kombinatorem Vanillą i uroczą Coconną – przemierza przez szereg planet, wikłając się w różne wojny i rozróby, natrafiając przy tym na tajemniczą sektę, której spisek może zagrozić pokojowi we wszechświecie, i do którego to kluczem jest owa tajemnicza kobieta spotkana na asteroidzie.

Atutem serialu jest duża ilość walk w każdym odcinku, toczonych w dżungli, pustyni, w mieście i w Kosmosie przy użyciu „mechów” i innych machin bojowych, co powinno zadowolić każdego domorosłego militarystę.  Autorzy serialu nie bawią się nadmiernie w psychologię bohaterów – właściwie cały serial to pasmo bitew z użyciem pojazdów różnych rodzajów, z domieszką romansu, starożytnych zaginionych kosmicznych cywilizacji  i dorzuconym od czasu do czasu humorem i ironią w partiach z udziałem Coconny i Vanilly.

W czasie owych potyczek Chirico wykańcza pociskami ze swojego mecha całe bataliony wrogów bez mrugnięcia okiem, nie okazując przy tym żadnych skrupułów, ani słabości. A gdy jest poza swym pojazdem (VOTOMSem typu ATM-09-ST „Scopedog” – standardowym mechem armii Giglameszu), to równie zręcznie posługuje się noszonym u pasa obrzynem. Wojna to dla niego całe jego życie, i to tak, że praktycznie cały czas chodzi ubrany w charakterystyczny pomarańczowy kombinezon pilota.

Niemniej w toku akcji widzimy wyraźnie ewolucje bohatera, który z zimnej, stoickiej maszyny do zabijania w toku akcji przeobraża się w bardziej refleksyjną osobę, która zaczyna coraz częściej zadawać sobie pytanie po co w ogóle robi to co robi i kim jest tak naprawdę.

Tak jak w innych animach, trudno w „VOTOMS” dostrzec gloryfikacji wojny i heroizmu. Chirico błąka się po planetach zrujnowanych przez wojny i spotyka ludzi przez nią pokrzywdzonych, a konflikty w które jest zaangażowany są wynikiem cynicznych machinacji polityków i wojskowych, traktujących swoich podwładnych jak zwykłe narzędzia do realizacji swoich celów bez oglądania się na ludzkie koszty (min. w jednej serii odcinków widać pełen moralnej dwuznaczności po obu stronach konflikt podobny do wojny w Wietnamie, toczony na porośniętej dziewiczą dżunglą planecie – pułkownik Quaritch czułby się tam jak w domu).

„W bitwie nie ma chwały” – gorzko stwierdza z biegiem czasu bohater, widząc śmierć i destrukcję na swojej drodze. Zakończenia tej, jak wspomniałem na początku, epickiej opowieści oczywiście nie zdradzę, powiem tylko tyle, że fani „Diuny” Franka Herberta i „2001: Odysei Kosmicznej” Kubricka znajdą coś dla siebie. 

Jeśli chodzi o wykonanie serialu, to nie da się ukryć, że ma on już swoje „-naście” lat, więc animacja, mimo iż zrobiona na bardzo wysokim poziomie (charakterystycznym dla studia Nippon Sunrise, gdzie powstała), już trąci zauważalnie myszką, choć od czasu do czasu pod względem artystycznym wygląda dość ciekawie. Przy okazji uśmiechnąć się można, widząc komputery przyszłości o możliwościach Commodore 64, czy obcisłe kostiumy zalatujące „Kosmosem 1999”, nie mówiąc o tym, że jakoś w świecie pełnym statków kosmicznych i robotów nie ma telefonów komórkowych…

Autorzy bowiem nie wychylali się za mocno do przodu w swoich wyobrażeniach o technologii przyszłości: w świecie „AT VOTOMS” broń palna jest ciągle w powszechnym użyciu, podobnie jak samoloty i helikoptery, a lasery uświadczymy właściwie tylko na statkach kosmicznych, a i to w ograniczonych ilościach Z tego też względu serial zaliczany jest do nurtu tzw. „twardej” science-fiction, dla odróżnienia od bardziej frywolnych innych serii o „mechach”, gdzie nikogo nie dziwią gigantyczne rozmiary maszyn i niezwykłe bronie łamiące prawa fizyki.

Mimo iż ten serial anime należy do gatunku „mecha”, czyli takiego w którym występują wcześniej wspomniane człekokształtne roboty,  to przeciwieństwie jednak do hitowego „Gundama” (także wyprodukowanego przez studio Sunrise) czy „Evangeliona” Gainaxu owe maszyny nie mają rozmiarów wieżowca, a są znacznie mniejsze (góra 3-4 metry), dodatkowo są skromniej uzbrojone, i są co prawda odporne na ogień z lekkiej broni, to jednak kilka celnych strzałów z cięższego kalibru potrafi zniszczyć je w mgnieniu oka. Dodatkowo ich amunicja jest ograniczona, a sam wygląd wskazuje że VOTOMSy są po prostu seryjnie produkowanym, utylitarnie zaprojektowanym sprzętem wojskowym, a nie pretekstem do produkcji serii zabawek towarzyszącej emisji serialu w TV. Poza tym główny bohater nie jest nastolatkiem przeżywającym typowe problemy wieku dorastania, a jest już w pełni ukształtowanym dorosłym żołnierzem i z tego też względu fabuła jest bardziej dojrzała i skomplikowana.

„Armored Trooper VOTOMS” można polecić każdemu, kto nie jest przekonany do „Gundamów” i/lub po prostu chce obejrzeć porządną, klasyczną anime w klimatach science-fiction, która broni się nawet po trzydziestu latach od daty swej premiery.

***

Jeśli komuś wygląd robotów wydaje się znajomy, to oczy go nie mylą – bez wątpienia były one inspiracją dla twórców dodatku „Maximum Metal” do gry RPG „Cyberpunk 2020” formy Robert Talsorian Games, która zresztą wydała oficjalny RPG rozgrywający się w świecie VOTOMS.

„Area 88”

Oj, dawno na moim blogu nie było recenzji jakiejś dobrej anime, więc warto jeszcze przed końcem roku to nadrobić.

Dziś omówię dwunastoodcinkowy serial telewizyjny pt. "Area 88" (エリア88 Eria Hachi-Jū-Hachi), nakręcony w 2005 roku przez studio Group TAC na podstawie mangi pod tym samym tytułem, autorstwa Kaoru Shintaniego.

Akcja dzieje się w tytułowej Bazie nr. 88, znajdującej się w Królestwie Aslanu, fikcyjnym kraju na Bliskim Wschodzie ogarniętym wojną domową. Bohaterem jest znakomity pilot i as przestworzy, Shin Kazama, Japończyk, który razem z innymi pilotami-najemnikami (min. Amerykaninem Mickiem Simonem, weteranem Wietnamu, i szalonym Gregiem Gatesem, specjalistą od bombardowań) służy za pieniądze Królestwu w walce z rebeliantami. Bazą dowodzi osobiście następca tronu, książę Saki Vashtal.
 Akcja serialu zaczyna się w momencie, gdy do bazy przyjeżdża japoński fotoreporter,  który z bliżej nieznanego powodu wyraźnie  jest zainteresowany Shinem i jego losami… 

http://www.youtube.com/watch?v=1AnzglRqzTU

Serial (podobnie jak komiks) to prawdziwa gratka dla miłośników lotnictwa, wszystkie samoloty są realistycznie animowane, na ekranie możeny zobaczyć F-8 "Crusader" (pierwszy samolot Shina, z charakterystycznym jednorożcem na stateczniku), F-5 "Tiger", Mirage F1, Saab Viggen, MiG-23 "Flogger", MiG-17 "Fresco", F-4 "Phantom", F-14 "Tomcat" (samolot Micka), "Harriera", "Buccanera", "Tornado"  i wiele innych.

Zadbano też o szczegóły techniczne, w tym realistyczne przedstawienie walki powietrznej. MiGi-17 dają się łatwo zestrzelić, ale już Mig-21 jest trudniejszym orzechem do zgryzienia, Harrier potrafi zawisnąć w powietrzu, a F-8 może latać ze zwiniętymi skrzydłami, nie mówiąc o tak ważnych detalach jak to, że brak paliwa potrafi sparaliżować działanie bazy.

Eksplozje, walki powietrzne i szybka tempo sugerują, że mamy do czynienia z kolejnym przykładem kina akcji, ale bliższe zapoznanie się z fabułą pokazuje że "Area 88" jest czymś znacznie bardziej refleksyjnym i melancholijnym niż typowe "łubu-dubu" w stylu amerykańskim. Mocnym punktem jest fakt, że główny bohater walczy nie dla swojego kraju, pieniędzy czy zemsty, ale tylko dlatego, że chce z powrotem spotkać się ze swoją ukochaną.

Został bowiem wrobiony przez swojego konkurenta do podpisania kontraktu najemnika na cały rok, z czego nie może zrezygnować, gdyż dezercja jest równoznaczna z wyrokiem śmierci, a alternatywą jest zapłacenie półtora miliona dolarów kary lub przeczekanie do końca kontraktu. Shin musi więc zarabiać zabijaniem i niszczeniem, aby przeżyć.

http://video.google.com/videoplay?docid=-355234437731904026

Wśród innych motywów można znaleźć np. nieprzystosowanie się weteranów Wietnamu do życia w cywilu czy ogólną refleksje o brutalności wojny, i nawet znalazło się miejsce na rozważania o etyce fotoreportera. Nie będę zdradzał wszystkiego, aby nie psuć potencjalnej przyjemności oglądania tego serialu (który, nawiasem mówiąc, nie jest pierwszą ekranizacją mangi Shintaniego, gdyż wcześniej, w 1986 roku nakręcono trzyodcinkowy mini-serial OVA pod tym samym tytułem).

Samoloty, budynki i krajobrazy są wygenerowane komputerowo, dzięki czemu animacja jest bardzo płynna i realistyczna, a o dbałości o detale już wspominałem. Trzeba przyznać, ze w ostatnich latach miłośnicy "oper lotniczych" nie są rozpieszczani przez Hollywood (filmopodobnego potworka  pt."Stealth" z 2005 roku nawet nie chce mi się wspominać, bo to prawdziwa żenada) więc "Area 88" jest dla nich prawdziwą gratką, ale nawet ci co szukają po prostu dobrej rozrywki nie będą zawiedzeni tym serialem.

Inne moje recenzje:

"Memories"

"Silent Service"

G.I. Joe: czas braku pomysłów?

Filmy na relaks

„Memories”

W moim cyklu prezentacji co ciekawszych i mało znanych (w Polsce) osiągnięć japońskiej animacji dziś mam przyjemność przedstawić antologie trzech krótkich filmów pod tytułem "Memories" ("Wspomnienia"), która ukazała się w 1995 roku.

Producentem i scenarzystą całości, oraz reżyserem jednej z nich jest żywa legenda japońskiej animacji i komiksu, Katsuhiro Otomo, autor słynnej mangi "Akira" i jej ekranizacji uchodzącej za klasykę swojego gatunku, która wydatnie przyczyniła się do jego popularyzacji na Zachodzie.

Jako ciekawostke można podać fakt, iż antologia ta w Japonii cieszyła się większym zainteresowaniem niż ekranizacja komiksu "Ghost in the Shell", która ukazała się w tym samym roku. 

"Magnetyczna Róża"

reż. Morimoto Koji

Magnetic Rose (彼女の想いで Kanojo no Omoide)

Pierwszy film z antologii jest zgrabnym połączeniem "2001: Odysei Kosmicznej", "Obcego", "Solaris" i gotyckiego horroru.

Odpowiada ona o losach załogi kosmicznego frachtowca "Corona", która to wykonuje niewdzięczną pracę kosmicznych złomiarzy, oczyszczając Kosmos ze starych sond i wraków. W czasie rutynowej pracy, załoga odbiera sygnał SOS pochodzący z dziwnego amalgamatu kosmicznych wraków, orbitującego w bezkresnej przestrzeni.

Dwóch członków załogi penetruje to dziwadło, napotykając wewnątrz na cybernetyczne mauzoleum dawnej diwy operowej, która wciąż szuka miłości. Nanotechnologiczne iluzje i hologramy odtwarzają wspomnienia astronautów i ich skryte marzenia, zwodząc ich w śmiertelną pułapkę, z której nie ma wyjścia.

Bardzo ciekawie przedstawiono wątek na temat znaczenia wspomnień dla człowieka na tle potencjalnej możliwości ich cybernetycznego modelowania i utrwalania.

Ścieżkę muzyczną tworzy przerobiona aria operowa "Madame Butterfly".

"Śmierdziel"

reż. Tensai Okamura

"Stink Bomb" (最臭兵器 Saishū-heiki)

Drugi segment antologii jest utrzymany w formie czarnej komedii i groteski.

Oto niepozorny pracownik koncernu farmaceutycznego borykający się z zimową grypą, za namową swoich kolegów, w celu przyspieszenia kuracji bierze tabletki wyglądające na próbny lek. Potem zasypia, i budzi się następnego dnia, widząc wszystkich pozostałych martwych, na wskutek jakiegoś wypadku chemicznego.

Po skontaktowaniu się z prezesem koncernu, bierze neseser z dokumentami i próbkami, i udaje się do Tokio, nie zdając sobie sprawy, że o to sam stał się chodzącą bombą chemiczną roznoszącą śmiercionośny gaz o przykrym zapachu.

Źródłem komizmu w filmie jest nie tylko parodiowanie filmów o Godzilli i innych potworach, ale też przeciwwstawienie niepozornego bohatera naprzeciwko machiny armii japońskiej, której to groteskowa nieudolność owocujące dodatkowym chaosem i zniszczeniem. Można też między wierszami dostrzec metafore uzależnienia Japonii od Ameryki w sprawach militarnych.

"Mięso armatnie"

reż. Otomo Katsuhiro

"Cannon Fodder" (大砲の街 Taihō no Machi)

Ostatni segment, w reżyserii samego Otomo, przedstawia jeden dzień z życia rodziny mieszkającej w totalitarnym mieście, które prowadzi wojnę z niewidocznym wrogiem, poprzez nieustanne ostrzeliwanie jego pozycji skrytych za nieprzeniknioną mgłą z najprzeróżniejszych, wszechobecnych armat.

Całe życie codzienne jest podporządkowane wojnie. Dzieci uczą się w szkole, jak obliczyć zasięg strzału, kobiety produkują amunicje, a mężczyźni zajmują się ładowaniem dział, z czego ta ostatnia czynność ukazana jako rodzaj goteskowego rytuału. Zamiast fabuły, mamy tu do czynienia z surrealistyczną metaforą wojny totalnej i militaryzmu.

Obraz odbiega formalnie i fabularnie od pozostałych filmów, poprzez plastyczną wizje retrofuturystycznego miasta, nawiązującą do I Wojny Światowej i totalitarno-militarystycznej ikonografii propagandowej. Film jest wykonany w technice pojedyńczego ujęcia, dodatkowo wykorzystując efekt przestrzenności. W tle przygrywa awangardowa muzyka, będąca połączeniem elektroniki i orkiestry marszowej.

„Silent Service”

Tajemnicą poliszynela jest to, że japońska i amerykańska popkultura żyją w swoistej symbiozie. Słynna „Godzilla” powstała z połączenia amerykańskich filmów o potworach i japońskiego folkloru i mitologii, a jak na ironię Amerykanie zrobili w latach 90-tych swoją wersje Godzilli.

Bracia Wachowscy tworząc „Matrixa” inspirowali się japońskim filmem animowanym „Ghost in the Shell”, a z kolei autor pierwowzoru, mangi pod tym samym tutułem przyznał, że ściągał i rozwijał pomysły od innych (biorąc pod uwagę, że chodzi o cyberpunk i SF, to na 90% były to pomysły Amerykanów).

O dużym znaczeniu animy i mangi dla Japonii niech świadczy szczególne przwiązanie do nich, jako narzędzia polityki kulturalnej Japonii, przez aktualnie urzędującego premiera tego kraju.

Japońska animacja u nas w Polsce jest obarczona pewnym niezrozumiem. Wynika to z dobrze ugruntowanego stereotypu, iż kreskówki są dla dzieci. Tymczasem animacja japońska jest robiona dla różnych grup wiekowych i obejmuje praktycznie wszystkie gatunki, w tym typowe dla produkcji fabularnych. A więc mamy filmy animowane dla dzieci, dramaty wojenne (np. „Grobowce Świetlików”), science-fiction, fantasy, komedie, romanse, „tylko dla dorosłych” itp. Inna jest też struktura rynku. Na Zachodzie „direct-to-video” jest synonimem filmów kiepskiej jakości nie wartych projekcji w kinach, w Japoni z kolei, ze względu na bardzo wczesne upowszechnienie się VHS i płyt laserowych, wytworzył się prężny rynek filmów dostępnych tylko na tych nośnikach obecnie zastąpionych przez DVD i BluRay, niewiele odbiegających jakością od produkcji kinowych, zwanych w żargonie „Oryginal Animation Video” (オリジナル・ビデオ・アニメーション, Orijinaru bideo animēshon).

W 1988 roku na ekrany kin trafił film „Polowanie na 'Czerwony Październik'”, zrobiony na podstawie powieści Toma Clancego pod tym samym tutułem. Jakłatwo się domyśleć, był niezłym hitem, i wywołał całą masę naśladownictw, zarówno tych bardzo udanych, jak „Karmazynowy Przypływ” z Denzelem Washingtonem i Gene Hackmanem, jak i kompletnie żałosnych koszmarków z wspomnianego wcześniej gatunku „direct-to-video”, z Stevenem Segalem w roli głównej.

Na przełomie lat 80-tych i 90-tych japoński rysownik Kaiji Kawaguchi, kierując się zapewnie modą na podwodne thillery, narysował mangę pt.”Silent Service” (沈黙の艦隊, Chinmoku no Kantai), która z jednej strony wywołała sporo kontrowersji (autora porównywano do skrajnie prawicowego pisarza Mishimy), a z drugiej była ulubioną lekturą japońskich parlamentarzystów.  Kawaguchi nie stronił od tematyki politycznej w swoich komiksach, wydając min. w 1995 roku mangę „Eagle”, opowieść inspirowaną „Barwami kampanii”, o fikcyjnej kampanii prezydenckiej w USA niezależnego kandydata pochodzenia japońskiego.

W 1995 roku komiks „Silent Serivice” doczekał się ekranizacji w postaci OAV. Nawiasem mówiąc tytuł jest nawiązaniem do tego, w jaki sposób amerykańscy i brytyjscy podwodniacy nazywają swoją służbę, w której faktycznie cisza jest sposobem na przeżycie (okręty podwodne wykrywa się hydrofonami i sonarami).

Akcja filmu zaczyna się od zderzenia japońskiej łodzi podwodnej „Yamanami” z rosyjskim atomowym okrętem podwodnym „Romanow”. Oficjalnie cała załoga, łącznie z dowódcą Kaiedą, zginęła. Jednak Fukumachi, dowódca innego okrętu, który w tym czasie był w pobliżu ma pewne uzasadnione wątpliwości…

Okazuje się, że Kaieda żyje, i w tajemnicy, wraz ze swoją załogą, ma przejąć dowodzenie nad pierwszy japońskim atomowym okrętem podwodnym klasy „Sea Bat”, który został skonstruowany w współpracy z Amerykanami, i oficjalnie należy do amerykańskiej Floty Pacyfiku, gdyż Japonia nie może posiadać tego typu okrętów.

W czasie zaplanowanych manewrów, załoga „Sea Bat” buntuje się, nazywając swój okręt „Yamato”. Amerykanie zaczynają polowanie na ten okręt formalnie należący do nich, a jednocześnie różne frakcje w Japonii starają się wykorzystać sytuację w sposób najbardziej korzystny dla kraju, gdyż na pokładzie znajdują się obywatele tego kraju, a tajemnica projektu „Sea Bat” wyszła na jaw. W międzyczasie załoga „Yamato” zręcznie ucieka przed pogonią, upokarzając Jankesów za każdym razem przy użyciu wyjątkowo wyrafinowanych forteli. Motywem pobocznym jest niełatwa przyjaźń Kaiedy z Fukumachim, który sam stara się dociec motywów swego dawnego znajomego z akademii marynarki wojennej.

 

Żeby zrozumieć fabułę, trzeba mieć na uwadze, że zgodnie z konstytucją Japonia nie dysponuje siłami zbrojnymi, a jedynie Siłami Samoobrony, i w kwesti obrony jest związana z USA paktem. Dla części Japończyków ten pakt jest postrzegany jako swoiste uzależnienie Japonii od tego mocarstwa, i bez wątpienia autorzy filmu do tej grupy się zaliczają. Ogólnym tematem filmu jest chęć remilitaryzacji Japonii, nawet nie wiadomo jak pokrętnymi metodami, i za cenę zerwania stosunków z USA. Żeby nie było tak prosto, autorzy znakomicie zdają sobie sprawe z historycznego brzemienia ciążącego nad Japonią, co dodatkowo komplikuje całą sytuacje.

 

Warto zwrócić uwagę, iż film w miare wiernie przedstawia współczesną wojnę powietrzno-morską. Animatorzy dokładnie przedstawili samoloty patrolowe P-3C „Orion”, lotniskowce klasy „Nimitz”, fregaty „Ticoderoga”, okręty podwodne klasy „Los Angeles”, nie wspominając o okrętach japońskich Morskich Sił Samoobrony. Możemy też zobaczyć system obrony p-lot AEGIS w akcji, oraz różne torpedy i rakiety, zarówno te prawdziwe (np. pocisk woda-woda” Harpoon”) i będących efektem wyobraźni twórców (np. torpedy ogłuszające).

Można by filozofię tego filmo streścić w jednym zdaniu: my Japończycy, przegraliśmy z Amerykanami wojnę, to się odegramy na filmie, zupełnie jak Amerykanie w „Rambo” na komunistach w Wietnamie (na marginesie: w komiksie załoga „Yamato” dała też łupnia radzieckiej flocie Pacyfiku). Podstawowym przesłaniem filmu jest teza, że Amerykanie są niegodni zaufania, i Japonia powinna iść swoją drogą. Autorzy w kilku miejsca przesadzili i to ewidentnie, np. trudno sobie wyobrazić aby Waszyngton kiedykolwiek wyraził zgodę na zbombardowanie okrętu ze swoim obywatelem na pokładzie.

Inna sprawa, że mniej więcej w tym samym czasie Tom Clancy napisał powieść „Dług honorowy”, gdzie nie brakowało akcentów antyjapońskich. Można więc uznać, kładąc na szali tą powieść i na drugiej „Silent Service”, że mamy wynik 1:1 w popkulturowym załatwianiu porachunków.

 

Samo zakończenie filmu jednak pozostawia zasadnicze pytania bez odpowiedzi, choć może to być wynikiem tego, iż miałem okazje ogladać fansuby jedynie pierwszej części, więc powstrzymam się tu z ostateczną oceną. Inna sprawa, że moim zdaniem definitywne rozwiązanie tak poplątanej fabuły byłoby bardzo kłopotliwe dla każdego scenarzysty.

Podsumowując: wielbiciele podwodnych technothillerów, którym nie przeszkadzają Amerykanie w charakterze „czarnych charakterów” i animowana forma z pewnością będą zadowoleni z oglądania tego filmu. Dla pozostałych widzów może mieć walory filmowej ciekawostki, przynoszącej pewne informacje o polityce w rejonie Pacyfiku i dylematach Kraju Kwitnącej Wiśni.

Popzostawiam bez komentarza fakt, iż popkultura w Polsce nie potrafi zmierzyć się, tak jak amerykańska czy japońska, z poważnymi problemami społeczno-politycznymi, jedynie propagując eks-ubeków na bohaterów rodzimego kina akcji.