…a Godzilli jeszcze tam nie ma?
- English
- Polski
Nie zamierzam pisać o trzęsieniu ziemi w Japonii, a o tym co wygaduje się w mediach w temacie awarii w elektrowni atomowej w Fukushimie. Jak słyszę bzdury w stylu "wybuch atomowy", czy porównywanie do Czarnobyla i bomb atomowych w Hiroshimie i Nagasaki to mnie skręca. Przede wszystkim wybuch jądrowy w elektrowni jest niemożliwy – prędzej eksplozja o charakterze chemicznym, co faktycznie mieliśmy okazję zaobserwować.
Reaktory w Fukushimie zostały wyłączone – problemem jest tzw. ciepło powyłączeniowe – reaktor to nie grzałka do wody, musi trochę czasu upłynąć, zanim wystygnie, gdyż trwa jeszcze rozpad atomów krótkożyciowych pierwiastków radioaktywnych i zwykła bezwładność termiczna rdzenia. Przyczyną obecnej sytuacji jest totalna awaria systemów chłodzenia – na wskutek zniszczenia generatorów na diesel przez falę tsunami. W żadnym wypadku nie jest to stopienie się rdzenia w czasie trwającej na całego reakcji łańcuchowej i pożaru ponad tysiąca ton grafitu, jak to było w 1986 roku w Czarnobylu.
Poza tym, wracając do polskich mediów mielących Najsztubowskie "gówno w betoniarce": co ma wspólnego nie wybudowana elektrownia atomowa w Polsce z elektrownią atomową w Japonii, która ma bardzo poważne problemy po nie spotykanym wcześniej w dziejach trzęsieniu ziemi? Rozumiem, pytania o bezpieczeństwo energetyki jądrowej są zawsze na czasie, ale takie mielenie tematu, połączone z nakręcaniem psychozy nagłówkami i półkomemtarzami (patrz ilustracja powyżej) jest po prostu chore i dezinformujące.
Prawdziwą tragedią jest to, że najprawdopodobniej zginęło ponad 10 000 ludzi – więcej niż w 1995 roku w Kobe. Ta liczba, podobnie jak skala zniszczeń materialnych bardziej oddziałują na moją wyobraźnię w tej chwili. A co do samych Japończyków, to powiem tyle, że ten naród zachowuje się z godnym podziwu spokojem, połączonym z dobrą organizacją i pracowitością, będąc przy tym oswojonym z katastrofami naturalnymi od stuleci.
Ilustracja: © J.J.McCullough, Filibustercartoons.com
Bardziej mnie przejmuje to, że w Libii, o której świat już szybciuteńko zapomniał, Kadaffi rozgniata rebeliantów – efekty czego będą bardziej odczuwalne w Europie, min. poprzez kryzys humanitarny i falę uchodźców. Dlatego nie mam zamiaru sobie zawracać głowy medialną histerią w sprawie Fukushimy, który wygląda tak, jakby tam z morza wyłoniła się Godzilla (stąd tytuł notki).
I dlatego dziś położę się spać spokojnie.