Blog Doktora No

Blog geeka o komiksach, filmie, anime oraz nauce i technice - A Geek's blog about anime, film, sci and tech

Bojack Horseman – zakończenie

No i dojechaliśmy do ostatniego sezonu sztandarowej produkcji Netflixa, animowanego serialu dla dorosłych „BoJack Horseman”. Jako że nie jestem fan „binge watching” i związanego z tym syndromu dnia wczorajszego, to proszę nie dziwić się że ten tekst jest napisany z opóźnieniem.

Serial jest, przypominam, zrealizowany w formule bajki dla dorosłych., gdzie w świecie obok ludzi przebywają uczłowieczone zwierzęta. Antybohaterem opowieści jest tytułowy BoJack Horseman, człowiek-koń, z zawodu aktor w Hollywoo(d), Kalifornia. Najlepsze czasy jego kariera ma już za sobą, zresztą nie jest ona bogata, bo ogranicza się do początków w stand-upie i graniu przez prawie dekadę w tandetnym sitcomie „Horsing Around” w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. A teraz odcina kupony od tamtej wątpliwej roli życia i prowadzi żywot narcystycznego, spranego, przeżutego przez machinę telewizyjną bogatego samotnika zaglądającego często do butelki i fiolki z dragami i zapełniającego pustkę przygodnym seksem. Który od czasu do czasu – umyślnie lub nieumyślnie – rujnuje komuś innemu życie.

Jeden dzień z życia BoJacka Horsemana.,…

Kolejne sezony serialu ukazują długą droge BoJacka ku wyjściu z cyklu nałogu i autodestrukcji. Bardzo wyboistej i pełnej rozczarowań.
Stare nawyki szybko dają znać o sobie, i gdy wydaje się że wszystko jest już ok, to BoJack zawsze wraca do punktu wyjścia. Próbuje naprawić błędy z przeszłości, ale z reguły tylko pogarsza sprawę. Chce zagrać rolę w ambitniejszej produkcji filmowej, ale nałogi, brak profesjonalizmu i wytrwałości oraz destrukcyjne podejście do innych ludzi (szczególnie kobiet) za każdym razem rujnuje wszystko.

Serial stawia pytanie o to na ile za osobiste problemy odpowiada sam człowiek a na ile jego otoczenie, czyli rodzina, środowisko i społeczeństwo.
BoJack ma ewidentne problemy z własną matką o zimnym sercu oraz alkoholizmem i niewiernością swego ojca, niespełnionego pisarza.
Życie aktora też nie jest specjalnie zdrowe, gdyż pełno w nim narkotyków, stresu i alkoholu i powierzchownej miłości. Nie pomaga też permanentna gra pozorów, niezbędna z powodu stałego życia w centrum uwagi brukowej pracy, telewizji i internetu. Każdy skandal czy żenujący problem jest błyskawicznie tuszowany kłamstwami i piarowskimi sztuczkami przed kamerą i hashtagami na Twitterze.

Redaktor Wieloryb leje wodę podczas relacjonowania kolejnego celebryckiego pseudo-skandalu.

Błędem jest ograniczanie interpretacji serialu tylko do satyry na showbiznes, celebrytów i ich tandetny świat. Poboczne wątki i postacie drugoplanowe pokazują że twórcy postanowili dokonać satyry na współczesne (i nie tylko amerykańskie) społeczeństwo.

Żeby nie przydłużać, można od razu wypunktować:

  • Wykpiwa bzdurną, niedocenianą i nisko płatną pracę np. asystentów biurowych, która mogła być automatyzowana.
  • Wykpiwa pełną bzdur kulturę masową, która polega na powielaniu ciągle na około tych samych bzdur i samorealizacji narcystycznych ambicji twórców.
  • Wykpiwa bzdury w mediach, które to odwracają uwagę od poważnych problemów poprzez newsy ze świata celebrytów i memy z internetu.
  • Wykpiwa bzdurną politykę opartą na post-prawdzie która nie przynosi żadnych pozytywnych zmian w naszym życiu.

Czyli przede wszystkim jest o tym, jak to nasze życie jest przepełnione bzdurami i kłamstwami.

Szczególne znaczenie pod tym względem ma postać Diane Nguyen, pisarki pracującej jako najpierw shadow writer celebrytów a potem mediaworker w plotkarskim portalu internetowym, córki wietnamskich imigrantów, która jest co prawda pracowita, inteligentna i oczytana, ale ciągnie za sobą ciężar patologicznej rodziny i popada w depresje nie mogąc pogodzić swoich ambicji zawodowych i systemu wartości z wszechobecnymi bzdurami maskującymi różne niesprawiedliwości, korupcje i skandale.

Diane przedstawia swoją rodzinę BoJackowi.

Pozostałe postacie też mówią całkiem sporo. Todd Chavez , który przypałętał się do rezydencji BoJacka w czasie jednej z suto zakrapianych imprez, jest mocno oderwanym od rzeczywistości NEETsem, który uroił sobie że może spróbować rozkręcić jakiś interes w Kalifornii na wzór start-upów z Doliny Krzemowej lub zacząć pracę w showbiznesie. W najgorszym razie jego pomysły kończą się groteskową porażką w lepszym nikomu nie staje się krzywda.

Todd z Peanutbuttersem prezentuje swój kolejny poroniony pomysł na biznes…

Różowa kotka Princess Caroline, agentka BoJacka, jest starzejącą się businesswomen, która desperacko szuka czegoś co by spełniło jej życie zawodowe i osobiste, zapełniając pustkę po wszechobecnym cynizmie i wypaleniu zawodowym, spowodowanym niańczeniem BoJacka i wyciąganiem go raz za razem z kałuży rzygowin (dosłownie i w przenośni).

Najbardziej groteskową postacią w tym towarzystwie jest Mr. Peanutbutters, człowiek-labrador i bardziej rozgarnięty aktor, który żyje w swoim własnym urojonym świecie miesząc fikcje z rzeczywistością, co objawia się min. odruchowym odgrywaniem komediowych scenek niezależnie od okoliczności na widok kamery w pobliżu. Niemniej z powodzeniem zostaje gubernatorem Kalifornii, pokonując merytorycznego kandydata populistycznymi pomysłami (min. budową mostu z Kalifornii na Hawaje), telewizyjną popularnością i mrocznymi sztuczkami czarnego PR.

„Make Holywoo(d) Great Again!”

Czy jest to serial polityczny? I tak i nie. Wątek gubernatora-Peanutbuttersa z pewnością taki jest, szczególnie gdy nosi on charakterystyczną czapkę z daszkiem a’la Donald Trump. W różnych odcinkach mamy aluzje do seksizmu i dyskryminacji w środowisku filmowym, molestowaniu seksualnym (widoczne są min. aluzje do spraw Weinsteina i Billa Crosby’iego) i korupcji politycznej. Nie jest to jednak podstawowa tematyka serialu, a wątki poboczne.

Moim zdaniem kluczem do zrozumienia tego serialu jest fakt że wykpiwa on ponowoczesne przeświadczenie o tym, że każdy z nas tworzy własną mała indywidualną narracje, która ma dominować w świecie pozbawionym wielkich narracji i co za tym idzie obiektywnej prawdy. Tylko że życie to nie film ani serial z napisami końcowymi na zakończenie, po którym wszyscy rozchodzą się do domów do swojego życia. Takie opowieści są zawsze fikcją, manipulacją i opowiadaniem bzdur, które ulegają brutalnej konfrontacji z twardą rzeczywistością gdy pęknie cienka bańka pozorów, np. wtedy gdy skonfrontowani jesteśmy z własną (i cudzą) śmiertelnością czy strukturą władzy w społeczeństwie.
I są ludzie co mają większą siłę przebicia dla swoich „narracji”, czyli kłamstw zacierających granicę między fikcją a rzeczywistością, wykorzystując je do umacniania swej władzy i pozycji społecznej.

A życie płynie dalej i daje nam regularnie kopniaka w tyłek…

I tu są ważne pytania do publiczności. Ile to razy próbowaliśmy coś zmienić w życiu, a wyszło jak zawsze…? Ile to razy mieliśmy niespełnione marzenia w życiu które okazały się niemożliwe do spełnienia z różnych względów? Ile razy się wściekaliśmy na jakaś niesprawiedliwość by po chwili zorientować się że nikogo to nie interesuje?

I co jesteśmy w stanie z tym zrobić, oglądając serial który kpi sobie z tego?