Blog Doktora No

Blog geeka o komiksach, filmie, anime oraz nauce i technice - A Geek's blog about anime, film, sci and tech

„Avatar: Legenda Aanga”

Stali czytelnicy mojego bloga wiedzą, że jestem zadeklarowanym wielbicielem japońskich filmów animowanych. Nie wynika to z jakiejś mojej japonofilii, ale po prostu z faktu że Japończycy traktują film animowany poważnie, jako medium w którym można opowiadać nie tylko historyjki dla dzieci, ale też opowieści dla starszej widowni, szczególności te z gatunku szeroko pojętej fantastyki i pokrewnych gatunków, gdzie animacja jest wręcz predysponowana do tworzenia wizji fantastycznych światów i innych niesamowitości. Niestety, na Zachodzie (w szczególności w USA) animacja tkwi ciągle w swoistym gettcie, w większości przypadków ograniczając się tylko do produkcji przeznaczonych dla dzieci, przez co w powszechnym odbiorze nie jest traktowana jako coś, co zasługuje na poważne traktowanie przez dorosłychi.Istnieją na szczęście chlubne wyjątki, od francuskich filmów animowanych takich jak „Trio z Belleville”, przez amerykańskie seriale dla dorosłych, takich jak „Simpsonowie” czy „Bobby kontra Wapniaki” po omawiany dziś serial fantasy „Avatar: Legenda Aanga” (tyt. oryg. „Avatar: The Last Airbender”) wyprodukowany przez amerykański kanał telewizyjny Nickelodeon. Mimo iż jest pomyślany jako coś dla dzieci, to olbrzymim powodem jego popularności jest fakt że znakomicie przemawia także do osób dorosłych.

Rzecz się dzieje w fantastycznym świecie, zamieszkanym przez magiczne stworzenia i ludzi, których kultura jest wzorowana na ludach Azji i gdzie cztery nacje specjalizują się w magicznych sztukach walki polegających na władaniu czterema żywiołami. I tak mamy władający ogniem Naród Ognia, agresywnie dążący do podbicia całego świata, potem Królestwo Ziemi, największe i najliczniejsze, gdzie rozwinięta jest magia ziemi, oraz Plemiona Wody, żyjące na obu biegunach które przypominają Eskimosów, specjalizujące się w magii wody, i na koniec (prawie) wyniszczonych Nomadów Powietrza, przypominających buddyjskich mnichów, władających żywiołem powietrza, co żyli w klasztorach rozsianych po całym świecie.

W odwiecznym cyklu, po kolei w każdym z czterech narodów, co każde pokolenie reinkarnuję się siła najwyższa w osobie noszącej miano tytułowego Awatara, która to potrafi władać wszystkimi czterema żywiołami, utrzymując tym samym równowagę na świecie, między ludźmi i światem duchów. Świat popadł w chaos, gdy kolejny awatar po prostu znikł zanim osiągnął pełną moc, co postanowił wykorzystać Naród Ognia do podboju świata.

Bohaterami są pochodzące z Południowego Plemienia Wody nastolatki; rezolutna Katara, ćwicząca się w magii wody i jej sarkastyczny brat, Sokka, pozujący na macho, oraz Aang, mały chłopiec odnaleziony przez nich zahibernowany w bryle lodu na biegunie południowym, będący tytułowym Awatarem i ostatnim Nomadem Powietrza, któremu przeznaczenie powierzyło misję zaprowadzenia pokoju w umęczonym wojną świecie. Ich tropem niestrudzenie podąża młody ambitny książę Zuko, wygnany z rodziny panującej nad Narodem Ognia, dla którego to pojmanie awatara jest sposobem na odzyskanie honoru i miejsca w swym rodzie. Towarzyszy mu jego stryj Iroh, stateczny wielbiciel muzyki i dobrej kuchni w średnim wieku, a przy tym sprytny jak lis generał armii Narodu Ognia.

Z biegiem czasu do ekipy awatara (w skład której wchodzi jeszcze sześcionogi latający bizon Appa, służący Aangowi za wierzchowca, i latający lemur Momo) dołącza Toph, mała niewidoma dziewczynka z arystokratycznej rodziny Bei Fongów, utalentowana specjalistka od magii ziemi, zbuntowana przeciw swym rodzicom.

Od samego początku serial olśniewa bogactwem i rozmiarem przedstawionego świata i starannością wykonania i animowania krajobrazów, architektury, maszyn (w których to budowaniu specjalizuje się Naród Ognia, wytwarzając min. balony, parostatki czy czołgi parowe, co zbliża w niektórych momentach ten serial do klimatów science fiction spod znaku Juliusza Verne’a) i choreografii walk z użyciem żywiołów, inspirowanej Kung-Fu.

Autorzy odwalili kawał dobrej roboty w czerpaniu inspiracji z Azji, tak, aby efekt końcowy był przy tym stylistycznie koherentny i jednocześnie pozbawiony powierzchowności i stereotypowości. Zobaczymy więc niezdobyte mury stolicy Królestwa Ziemi, Ba Sing Se, inspirowane chińskim Wielkim Murem, pałace monarchów wzorowane na Zakazanym Mieście w Pekinie, majestatyczne fortece z lodu na biegunie północnym z elementami architektury japońskiej, zabudowę Narodu Ognia wzorowaną na tajlandzkiej, malownicze wsie i miasteczka, azjatyckie świątynie i klasztory, oraz chińskie smoki wchodzące w skład bestiariusza fantastycznego świata.

Magia każdego z żywiołów to nic innego jak różne style walk Kung-Fu, czyli Tai-Chi (woda), Chu-Gar (ziemia), styl Północnego Shaolin (ogień) i Baguazhang (powietrze).

Wiele pracy włożono także w wierne historycznie i kulturowo kostiumy, oraz umiejętnie zastosowano chińskie pismo, odpowiednio wybierając jego formę w zależności od kontekstu (np. archaiczną, dla tekstów znajdujących się na starych scrollach), z czego wszelkie teksty nie są jakimiś losowymi egzotycznymi „krzaczkami” a są jak najbardziej zgodne z chińską kaligrafią i gramatyką (inna strona z wyjaśnieniami). Wszystko to wpisuje się w tradycje tworzenia koherentnych światów fantastycznych, wspartej dokładnymi badaniami i szeroką wiedzą o kulturze i mitologii, co w gatunku fantasy wprowadził J.R.R. Tolkien, profesor Oxfordu, znawca dawnej literatury i języków celtyckich. Ścieżka muzyczna (autorstwa grupy „The Track Team”) nie stroni od klimatów azjatyckich, dopełniając tej konsekwentnej stylizacjiii.

W opowiedzianej przez ponad pięćdziesiąt odcinków historii są wszystkie klasyczne motywy jakie można spodziewać się po dobrym widowisku fantasy: fantastyczna kraina w niebezpieczeństwie, bohater – wybraniec na trudnej drodze do samodoskonalenia, wielka wyprawa grupy bohaterów po świecie, epicki rozmach, humor i komizm postaci, wartka akcja, ciekawe i rozwijające się w toku fabuły postacie (min. postać księcia Zuko, który jest rzadkim przypadkiem anty czarnego charaktera) i wyraziste czarne charaktery, takie jak Władca Ognia, admirał Zhao czy księżniczka Azula – bezwzględna makiaweliczna intrygantka i arcymistrzyni magii ognia. Wspomniany wyżej komizm nie jest sztucznie doklejony do fabuły, ale naturalnie wypływa z tego co postacie robią, gdzie się znajdują i jaki mają charakter.

Animacja jest bardzo wysokiej jakości, w stylu umyślnie naśladującym japońską anime, i tu autorom należą się gromkie brawa, gdyż z jednej strony dobrze przyswoili sobie idiomy tego stylu animacji, a z drugiej wykształcili własną koherentną mutacje tego stylu. Pewnym mankamentem mogą być pojawiające się od czasu do czasu infantylne gagi oraz stonowanie przemocy pod kątem dzieci, co miejscami odejmuje niektórym scenom patos i napięcie. Czasami też jakość animacji się pogarsza (np. jest kilka ujęć, na których ściana jest po prostu płaską teksturą w perspektywie), co było spowodowane zrozumiałymi ograniczeniami budżetowym, wymagającymi poświęceń przy realizacji materiału na czas (warto wspomnieć, że kolejne odcinki kanał Nickelodeon emitował na antenie aż co dwa tygodnie).

Mimo tych drobnych wad serial zauważalnie traktuje samego siebie poważnie, i nie jest zrobiony „na odwal” tylko po to aby sprzedać zabawki i inny „merchandising”iii (tak jak to bywa z większością amerykańskich seriali dla dzieci), a niedojrzałość, brak doświadczenia i roztropności bohaterów jest częstym powodem ich problemów i kłopotów na swojej drodze, więc widać że autorzy nie mają najmniejszego zamiaru infantylizować swego dzieła (ale, niestety, zdarzyło im się kilka wypadków przy pracy w tym zakresie, min. kiepski odcinek „Dzień Awatara” pierwszego sezonu).

W światach fantasy magia jest odpowiednikiem techniki z science fiction, w „Legendzie Aanga” ten motyw jest bardzo dobrze rozegrany, bo każda nacja wykorzystuje swoje żywioły na swój specyficzny dla siebie sposób, jako substytut i uzupełnienie techniki, i tak Plemiona Wody budują swoje miasta i wioski z lodu przy pomocy z magii wody (wykorzystując też ją do leczenia), magowie ziemi pomagają budować fortece i mury miast magią ziemi, lub władają grawitacją, wykorzystując ją do transportu. Naród Ognia dzięki swej fascynacji ogniem poznał tajniki wytwarzania doskonałej stali i machin parowych (zbliżając się tym samym do industrializacji), a Nomadzi Powietrza po prostu błyskawicznie przemieszczają się drogą powietrzną z miejsca na miejsce, co jest odbiciem ich filozofii życia.

Naród Ognia, choć wywodzi się z niego większość „czarnych charakterów”, nie jest tu przedstawiony jako zdehumanizowana masa złych postaci w stylu Orków z „LotR”, ale jako lud posiadający bogatą tradycje, który ma prawo do zajmowania należnego miejsca na świecie, a co jest złe to imperialistyczna i militarystyczna polityka Władcy Ognia Ozaja i jego rodu.

W fabule między wierszami poruszane są poważne tematy: dojrzewanie i związane z nim kłopoty, nacjonalistyczny szowinizm („nasz żywioł jest lepszy od innych żywiołów”), zemsta, odwet i przebaczenie, ludobójstwo, olbrzymie brzemię jakim są zdolności panowania nad siłami przyrody, walka o władzę, imperializm, możność i niemożność podołaniu swemu powołaniu oraz wojna i towarzyszące jej cierpienie. Bohaterowie przy tym ewoluują, przeżywają dylematy, rozwijają się i dojrzewają.

Solidnym motywem przewodnim opowieści jest moralna ambiwalencja, zarówno postaci jak i zjawisk i przedmiotów, w tym wiedzy i technologii, co skutecznie odcina ten serial od pełnych naiwnego moralizatorstwa animowanych opowieści dla dzieci.

Serial ten to wielki hołd złożony Japończykom, Chińczykom, Koreańczykom i innym narodom Azji i ich kulturze (oprócz wspomnianych wcześniej architektury i kostiumów istotną role odgrywają koncepcje reinkarnacji, „ying” i „yang”, „chi” oraz „czakr”) i popkulturze, przede wszystkim filmom akcji z Hongkongu czy japońskiej animacji, szczególnie pracom Miyazakiego i Katshiro Otomo, w kontraście do skrajnie stereotypowych i powierzchownych produkcji zachodnich inspirowanych Dalekim Wschodem w stylu „Wojowniczych Żółwi Ninja”iv czy amerykańskiego „kina kopanego”.

 

Kim są twórcy serialu, dwaj Amerykanie z Kalifornii, Michael Dante DiMartino i Bryan Konetzko? DiMartino, który zdobył artystyczne wykształcenie na prestiżowym Rhode Island School of Design, to doświadczony reżyser i producent filmów animowanych, którego to portfolio zawiera udział w produkcji znanych także w Polsce seriali takich jak „Bobby kontra Wapniaki” („King of the Hill”), „Głowa Rodziny” („Family Guy”) czy „Mission Hill”, oraz swój autorski krótki film animowany „Atomic Love”, wyświetlany na festiwalu filmów niezależnych w Sundance i Los Angeles Film Festival.

Konetzko, wykształcony artystyczne na tej samej uczelni co DiMartino, pracował wcześniej jako projektant postaci do serialu „Głowa Rodziny” i asystent reżysera przy „Mission Hill” i „Głowie rodziny”, co dało mu doświadczenie w pracy z filmami animowanymi o różnorodnym stylu. Jeszcze wcześniej pracował przy pełnym subkulturowych odniesień serialu animowanym „Invander Zim” jako „art director” i rysownik storyboardów. Anime w młodości było jego wielką pasją, czym potem „zaraził” DiMartino, a wielki wpływ na produkcje „Avatara: Legendy Aanga” miały filmy Miyazakiego, „Akira” Otomo, „Cowboy Bebop”, oraz produkcje studiów Gainax, Ghibili i in.

„Avatar: Legenda Aanga” powstał na zamówienie kanału TV dla dzieci Nickelodeon, który prawdopodobnie na fali ekranizacji „Władcy Pierścieni” przez Petera Jacksona, chciał wyprodukować swój własny serial fantastyczny. Panowie DiMartino (współpracujący wówczas z szefem projektów w Nickelodeon, Ericem Colemanem) i Konetzko z ochotą przystąpili do pracy nad projektem w charakterze współproducentów, scenarzystów i reżyserów niektórych odcinków, w którym to postanowili jako źródło inspiracji wykorzystać Daleki Wschód, tym bardziej że producenci dali im artystyczną swobodę w czasie jego realizacji.

W toku preprodukcji oboje wybrali się w podróż do Chin, po to aby zrobić tysiące fotografii architektury z różnych okresów w celu wiernego jej oddania w animacji i jako źródło inspiracji. Nakupowali potem dziesiątki książek o wschodnich sztukach walki i konsultowali się z autentycznymi mistrzami Kung-Fu, aby wiernie oddać je w animacji.

Od początku byli świadomi, że powstaje dzieło niezwykłe, nie tylko ze względu na tematykę, ale też ze względu na fakt że Nickelodeon głównie serwuje widowni sitcomy dla dzieci i młodzieży, jak i stylistykę i bardzo wysokie walory produkcyjne, rzadko spotykane wśród amerykańskich seriali animowanych, gwarantując mu status tzw. śpiącego hitu. Sprostanie wymogom twórców wymagało współpracy i zaangażowania aż czterech południowokoreańskich studiów animacji, co jednak opłaciło się, bo serial uhonorowano nagrodą Emmy i trzema nagrodami Annie będącymi animowanymi odpowiednikami Oscara, w kategoriach „Najlepszy serial animowany dla dzieci” za lata 2006 i 2008, i „Najlepsza animacja postaci” za rok 2006.

 

„Avatar: Legenda Aanga” budzi skojarzenia z znanymi w Polsce, klasycznymi serialami animowanymi lat osiemdziesiątych, takimi jak „Tajemnice złotego miasta” czy „Szagma i zaginione światy” (co ciekawe, w USA oba seriale, będące produkcjami europejskimi, były wyświetlane przez kanał Nickelodeon) nadawanych w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych przez TVP. Cechą wspólną na pewno jest styl animacji, przypominający anime, co w pierwszym przypadku nie powinno dziwić ze względu na to, że jej realizatorem było japońskie Studio Pierrot. Drugim wspólnym elementem jest fantastyczny rozmach i oryginalność wizji przedstawionych światów, czerpiących szerokie inspiracje z różnych kultur, mitologii i gatunków.

W związku z tym zastanawiające jest, dlaczego „Avatar: Legenda Aanga”, nie doczekał się premiery w ogólnokrajowym kanale TV (bo był wyświetlany tylko w „Nickelodeon Polska”, mającym udział w widowni na poziomie jednego procenta), w przeciwieństwie do w.w. tytułów bliskich gatunkowo, i budzących ciepłe wspomnienia u Pokolenia X i Y, co odcina młodszych widzów od obcowania z porządnym, inspirującym animowanym widowiskiem… Ja to tłumacze prowincjonalnością polskich mediów, tak prywatnych jak i komercyjnych, oraz zwykłym brakiem wizji i odwagi (szczególnie w TVP, która woli serwować publiczności telewizyjne łajno pt. „The Voice of Poland”).

Na szczęście serial można za darmo i legalnie oglądać na Onet VOD, gdzie jakość obrazu i dźwięku niewiele odbiega od płyt DVD, zastrzeżenia można mieć do polskiego dubbingu (szczególnie intonacji głosu) oraz do faktu że niektórych odcinków (Łącznie z finałowym! Po prostu wstyd!) po prostu brakuje w katalogu.

O aktorskiej adaptacji z 2010 roku można powiedzieć tylko tyle że jest do bani i kwalifikuje się do działu „złe filmy”. Jak będzie mi się chciało, to o tym napisze…

14 Marca 2012 roku ma ma mieć miejsce długo wyczekiwana premiera sequelu, czyli serialu „Avatar: Legenda Korry”, o przygodach tytułowej bohaterki, będącej następną reinkarnacją awatara po Aangu. Akcja ma dziać się prawie sto lat po zakończeniu pierwszego serialu, gdy świat wszedł na dobre w epokę przemysłową, w nowoczesnym mieście Republic City, gdzie Korra musi nie tylko nauczyć się władania żywiołem powietrza od potomków Aanga, ale i stawić czoła antymagicznej rewolucji. Jak obiecują autorzy, serial ma być bardziej „dorosły” i dojrzalszy niż pierwszy. Czy tak będzie? Zobaczymy…

Trailer „Legendy Korry”:

Do poczytania:

Animation Insider: Interview with 'AVATAR’ Program Creators

SDCC 08: Avatar Creators Interview

TOR.com: Michael Dante DiMartino and Bryan Konietzko, Creators of the Original Televised Avatar: The Last Airbender

Blog z komentarzami nt. kulturowych nawiązań w serialu.

…I oglądania: 🙂

„Avatar: Legenda Aanga” na Onet VOD

UPDATE (31.07.2012): Oczywiście „Legendy…” już nie ma w katalogu ONET VOD. „Gratulujemy” prowincjonalizmu! 

iDokłada się do tego fakt, że w historii zachodniej animacji zdarzały się nieudolne próby stworzenia animacji dla dorosłych, min. ekranizacja „Władcy Pierścieni” przez Bakshiego czy kanadyjski film „Heavy Metal”.

iiW kilku miejscach pojawiają się na marginesie nawiązania do kultury Indian obu Ameryk, oraz hinduizmu (z koncepcją awatara bóstwa na czele).

iiiOczywiście „Avatar: Legenda Aanga” jak każda komercyjna produkcja obrósł grami komputerowymi i konsolowymi, figurkami, kolorowankami itp. ale to zjawisko występuje w dość skromnym zakresie, co nie przysłania serialu.

ivCo ciekawe, TMNT zaczynały jako niezależny, czarno-biały komiks wykpiwający powierzchowną modę na ninja, wschodnie sztuki walki itp. w amerykańskiej popkulturze lat 80-tych XX wieku, przewrotnie z czasem stając się ucieleśnieniem tego zjawiska…

4 thoughts on "„Avatar: Legenda Aanga”"

  1. Damian pisze:

    Chciałbym powiedzieć iż bardzo podoba mi się Avatar legenda aanga a Avatar legenda korry niewiem czy mi sie spodobał troche zmienili tego Avatara powinni dać że aang żyje jako starszy człowiek i kontynuować jego życie np. jego syn by był jego avatarem a aang by trenował swego syna a kiedy aang umrze to jego syn zajmie jego miejsce Avatara a ssoka i przyjaciele by żyli jako starsi i by go szkolili tak jak annga lub inni mistrzowie ja nawet bym miał pomysly na nową cześć aanga lecz nie mam budżetu na to ale na pewno by się im spodobała moja opowieść bo źle zrobili że Korra jest nowym avatarem :/ to źle zrobili to jest moja opinia 😀

    1. Załamany pisze:

      Po pierwsze: piszesz ciągle „i” gratuluję gramatyki.
      Po drugie: Jakbyś był fanem to byś wiedział, iż bycie awatarem nie przechodzi z ojca czy matki na dziecko, lecz nowy awatar rodzi się w chwili śmierci poprzednika. Poniważ na raz Duch Dobra (imienia nie pamiętam) nie może być w dwóch osobach. Pozdrawiam :P.

Komentarze są wyłączone.