Blog Doktora No

Blog geeka o komiksach, filmie, anime oraz nauce i technice - A Geek's blog about anime, film, sci and tech

„1983” – Pierwsze wrażenia

Polska. Jest rok 2003. Tylko zamiast policji mamy milicje, jest jedna partia polityczna PZPR, kraj dalej nazywa się PRL. ZSRR istnieje dalej, podobnie jak NRD i Czechosłowacja, nowym partnerem gospodarczym jest Wietnam. A prezydentem USA jest Al Gore i Kuwejt jest nadal okupowany przez Irak.

Tak zaczyna się nowy serial Netfliksa w koprodukcji amerykańsko-polskiej z gatunku political fiction, który zebrał sporo hejtu, moim zdaniem zupełnie niezasłużenie.

Alternatywne wizje historii więcej mówią o współczesności niż o tym co mogło by być możliwe, i tak na przykład powieść „Vaterland”, gdzie Trzecia Rzesza wygrywa II Wojnę Światową, była eurosceptyczną fantazją konserwatywnych Brytyjczyków nie mogących pogodzić się z utratą statusu imperium. „Burza” Parowskiego i jej liczne naśladownictwa leczyły (lub wzmacniały) kompleksy i nerwice historyczne Polaków. W obecnym kryzysie demokracji przy równoczesnym wzroście autorytarnego kapitalizmu dookoła świata pytania o prawdziwy sens demokracji i wolności są bardzo zasadne.

I tak jest w przypadku „1983”, gdzie w alternatywnej Polsce gospodarka stoi mocno i mało jest już ideologii, ale społeczeństwo jest pogrążone w beznadziei podobnej do tej ze schyłkowego, prawdziwego PRLu. Młodzież popełnia samobójstwa albo słucha nihilistycznego punk-rocka w undergroundowych klubach, a starsi chodzą do wietnamskich dekadenckich burdeli i klubów nocnych. Jest też zbrojna opozycja, która organizuje zamachy na notabli reżimu, i jest ona istotnym elementem fabuły.

Alternatywny PRL 2003 roku przechodzi drugą „dekadę Gierka” przy jednoczesnym braku demokracji i wolności, czyli taka Białoruś z małą Doliną Krzemową, ewoluująca w kierunku azjatyckiego modelu państwowego kapitalizmu z dyktaturą partii komunistycznej i kontrolą społeczeństwa pod okiem wszechwładnej Służby Bezpieczeństwa. Można się spierać, dlaczego w tej wizji brakuje ideologii marksizmu-leninizmu, moja opinia jest taka, że historia Chin i Wietnamu pokazała możliwą ewolucje tego ustroju podobną do tej ukazanej w serialu, więc jest to scenariusz bardzo prawdopodobny. Wizja władzy pojednanej z Kościołem może być dziwna, tu przypominam że frakcja nacjonalistyczna w PZPR była bardzo silna i obecna w resortach siłowych i armii i nie brakowało też tzw. „księży-patriotów” oraz prorządowych organizacji katolickich i oficjalnych partii politycznych, takich jak odpowiednio, PAX i ChSS.

Nie będę ukrywał, że w popkulturze zawsze rozczulały mnie wizje opresyjnych dyktatur tworzone przez Amerykanów, którzy nigdy nie doświadczyli prawdziwego autorytaryzmu i totalitaryzmu. Autorytaryzm to przecież nie są tylko represje policyjne, więzienia zapełnione dysydentami i cenzura prasy, to także jest systemowe łamanie ludzi, Wielkie Kłamstwo i Wielka Sprzeczność („rządzimy, bo jesteśmy u władzy, ponieważ najlepiej się do niej nadajemy bo rządzimy”). A totalitaryzm dodatkowo opiera się na rozległej kontroli społeczeństwa w każdym aspekcie życia.
Z tego względu „1983” uważam za wartościowy wkład do popkultury, gdyż pokazuje owe zagadnienia z perspektywy kraju i ludzi którzy sami tego doświadczyli.

Użycie zamachów terrorystycznych jako punktu odejścia od prawdziwej historii jest ewidentnym ukłonem w stronę współczesnego, zagranicznego widza. Dla Polaków, w szczególności pamiętających tamte wydarzenia, bardziej czytelna byłaby, dajmy na to, inwazja ZSRR w Grudniu 1983 roku, na podobieństwo tej z „Krfotoku” Redlińskiego. Tyle ze taka wizja byłaby zbyt ponura, zbyt bolesna i zbyt niepokojąca jak na utwór służący rozrywce, więc uważam że takie podejście wyszło fabule na dobre.

Słyszy się narzekania w stylu „a gdzie jest Wałęsa, Bujak, Jaruzelski, Kiszczak, 'Solidarność’ itp.?”. Ja uważam że w świetle tego jak nasza „wielce szanowna” klasa polityczna wykorzystuje historię do uwłaczających godności przepychanek o władzę tego typu braki są wielką zaletą serialu, bo nie psują przyjemności oglądania.

Dobre rzeczy:

  • muzyka
  • pomysł
  • walory produkcyjne i kostiumy, te pierwsze zrywają wreszcie z przekleństwem „telenowelizmu”
  • dzielnica wietnamska w stylu Bladerunnera
  • ukazana problematyka

Złe rzeczy:

  • dialogi, często zbyt patetyczne, sztywne i nienaturalne
  • za wolne tempo akcji
  • ograniczona delokalizacja i zgenerykowanie miejsca akcji, ale to można wybaczyć, bo serial jest dla światowej publiczności
  • trochę za mało dopracowany świat przedstawiony, może to będzie wyjaśnione w następnych odcinkach i sezonach